Naród jako wspólnota idei a nie wspólnota krwi czyli casus Polski
Naród i nacjonalizm nie mają od połowy XX wieku dobrej prasy. Często stawia się znak równości między nimi a pojęciami szowinizmu i rasizmu. Niesłusznie jednak, gdyż nacjonalizm może przybierać różne formy, nie tylko te związane z koncepcją wspólnego pochodzenia.
Pojęcie nowożytnego narodu jest stosunkowo świeżej daty, powstanie tego zjawiska większość historyków społecznych umiejscawia w XIX wieku. Trudno zresztą wskazać konkretny moment w historii, gdy ze wspólnoty przed narodowej wyłonił się już nowoczesny naród, homogeniczna struktura zamieszkująca zwarcie jedno terytorium. Należałoby raczej mówić o pewnym rozłożonym na lata procesie, który przebiegał w sposób zróżnicowany w poszczególnych krajach. O ile w przypadku Francji można śmiało mówić o formowaniu się nowoczesnego narodu już w końcu XVIII wieku, to na terenie Kresów dawnej Rzeczypospolitej niektóre wspólnoty, takie jak Białorusini, zyskiwały świadomość narodową dopiero w wieku XX.
Różnie też definiowany jest związany z narodem nacjonalizm, będący pewną doktryną polityczną. Nacjonalizm, traktowany bywa szczególnie przez publicystów lewicowych, jako monolit, wszędzie na świecie identyczny i prowadzący nieodmiennie do wojny oraz eksterminacji innych narodów. To oczywiście wielkie uproszczenie, bardzo utrudniające zrozumienie tego, czym w istocie jest naród oraz jak różne potrafią być nacjonalizmy. Bo nacjonalizmów jest bardzo wiele, zupełnie inaczej nieraz traktujących tak fundamentalne kwestie jak rodzina, religia, własność czy ustrój polityczny. Zupełnie inny jest nacjonalizm narodów posiadających w sposób nieprzerwany wielkie Imperia, przykładowo nacjonalizm Anglików czy Rosjan. Inny jest nacjonalizm irlandzki, inny niemiecki a jeszcze inny nacjonalizm polski. Bardzo specyficznym nacjonalizmem jest powstały w diasporze nacjonalizm żydowski, który narodził się w drugiej połowie XIX wieku pod nazwą syjonizmu. Bardzo oryginalny, znacznie odbiegający od europejskich wyobrażeń jest powstały w warunkach wyspowej izolacji nacjonalizm japoński. Błędem jest mówienie o nacjonalizmie w liczbie pojedynczej, właściwym było by raczej mówienie o wielu nacjonalizmach. Czy da się znaleźć jedną cechę wspólną dla różnych nacjonalizmów? W wielkim uproszczeniu, można powiedzieć, że taką cechą jest przekonanie, że wspólnota narodowa powinna posiadać własne państwo.
Ta cecha stała u podłoża większości przemian politycznych i społecznych w Europie okresu od Rewolucji Francuskiej przez cały wiek XIX. Do tego czasu pojęcie państwa było związane przede wszystkim z osobą władcy lub z dynastią. Poza kilkoma nielicznymi wyjątkami, takimi jak Szwajcaria czy Republika Wenecji, wszystkie państwa Europejskie były monarchiami. Jak mówi ludowa mądrość, królowie nie posiadają narodowości. Władają „narodem” ale są to ich poddani, którzy mogą należeć do różnych etnosów, być przedstawicielami różnych kultur czy religii. Przez wiele stuleci, od czasów Karola Wielkiego, istniały na obszarze zwanym umownie Niemcami liczne państwa i państewka zamieszkane przez ludność mówiącą tym samym językiem niemieckim lub zbliżonymi do siebie dialektami tego języka. Ludzie ci czuli się jednak związani przede wszystkim powinnościami wobec lokalnego władcy nie zaś wobec bardzo ogólnej wspólnoty niemieckiej. Dopiero podczas XIX wieku nastąpił proces konsolidacji Niemców wokół idei jednego państwa narodowego. Państwem tym okazały się Prusy, najbardziej agresywny przedstawiciel księstw niemieckich, które pod berłem Hohenzollernów zjednoczył Niemców w jednym imperium. Nie wszystkich zresztą, bo poza granicami Rzeszy pozostało sporo Austriaków czy szerzej Niemców poddanych dynastii Habsburgów oraz niemieckojęzyczna ludność Szwajcarii, zupełnie niepoczuwająca się do wspólnoty z koncepcją wielkiej, niemieckiej Rzeszy. Podobnie proces ten przebiegał na Półwyspie Apenińskim, gdzie od średniowiecza współistniały ze sobą liczne państwa włoskie. Dopiero w wieku XIX zostały one zjednoczone pod berłem dynastii sabaudzkiej.
Dla nacjonalizmów wszelkich odmian istotnym pozostaje pojęcie narodu. Co do samej definicji zachodzą już jednak znaczne różnice w ramach różnych odmian nacjonalizmu. Polskie słowo „naród” ma ten sam źródłosłów, co czasownik „rodzić”. Wskazywałoby to na pierwotny sens pojęcia narodu, jako wspólnoty ludzi powiązanych ze sobą poprzez przodków, jednym słowem – wspólnoty krwi. Podobnie rzecz się ma w innych językach europejskich. Trzeba przyznać, że dla niektórych teoretyków nacjonalizmu pojęcie narodu było tożsame z pojęciem wspólnoty krwi, jednym słowem – naród to była wielka rodzina, posiadająca wspólnych przodków, być może dawno temu, w mitycznych czasach. Najbardziej skrajną, rasistowską formę przybrał tak rozumiany nacjonalizm w Niemczech. Narodowy Socjalizm, którego częścią składową był rasistowski nacjonalizm, panował jako oficjalna ideologia w III Rzeszy, jednak jego początków należy upatrywać wcześniej. W drugiej połowie XIX wieku pod wpływem prac Francuza Josepha Arthura de Gobineau oraz Anglika Hustona Chamberlaina w Niemczech narodził się ruch volkistowski, który traktował naród, jako wspólnotę krwi a kluczowym pojęciem było „Blut und Boden” – „krew i ziemia”, mające cechy mistycznego łącznika spajającego wszystkich Niemców. Takie pojmowanie narodu wykluczało z założenia wszystkich ludzi niemających w sobie „niemieckiej krwi”. W szczególności niechęć czy wrogość niemieckich volkistów zwrócona była przeciwko Żydom, uznawanym za całkowite zaprzeczenie wszystkich pozytywnych cech, wynikających rzekomo z niemieckiego pochodzenia. Ruch volkistowski, niemieckie neopogaństwo i związane z nim okultystyczne nurty miały duży wpływ na ideologię Narodowego Socjalizmu w III Rzeszy.
Zupełnie inaczej na sprawę narodu patrzyły ludy Europy środkowej – Polacy i Węgrzy. Po części związane to jest z podobną historią. Zarówno Polacy jak i Węgrzy posiadali niegdyś duże, silne państwa, które następnie utracili. Państwa te, jak większość państw średniowiecznych, związane były z ideą wspólnej korony, nie zaś jednym językiem czy poczuciem wspólnego pochodzenia. Wprawdzie zarówno nad Wisłą jak i na równinach Panonii dominował jeden żywioł etniczny ale nie oznaczało to wcale szowinistycznego zamknięcia na inne nacje. W czasach świetności Rzeczypospolitej państwo to obejmowało ogromny obszar zamieszkały przez bardzo różne grupy etniczne i religijne. Pojęcie narodu istniało i występowało dość często w pismach z okresu polski sarmackiej, ale oznaczało, co innego niż w czasach dzisiejszych. Za naród przyjmowano w ścisłym sensie „naród szlachecki”, czyli ludzi posiadających herb, bardzo licznych jak na warunki europejskie, bo tworzących ponad 10 procent populacji. To oni byli wspólnotą polityczną Rzeczpospolitej, brali udział w stanowieniu prawa, obierali sobie królów. Byli zbrojnym ramieniem kraju. Pomiędzy bracią szlachecką panowało poczucie równości, wyrażające się w powiedzeniu „szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie”.
Do narodu szlacheckiego Rzeczypospolitej zaliczali się zarówno etniczni Polacy, mieszkańcy Mazowsza czy Wielkopolski, Rusini, czyli wedle dzisiejszych kryteriów Ukraińcy i Białorusini, Litwini, Niemcy, Kurlandczycy a nawet tak egzotyczne nacje jak Tatarzy. Do Polski przybywała szlachta ze Szkocji czy Niderlandów służąca w wojsku i osiedlająca się z czasem nad Wisłą. Obok religii katolickiej, jako głównym wyznaniu (król musiał być katolikiem) żyło w Rzeczpospolitej niemało prawosławnych, protestantów a nawet wyznawców islamu. Podobna sytuacja występowała na ziemiach korony Świętego Stefana, zamieszkałych przez różne nacje i wyznających różne religie.
Polska utraciła niepodległy byt państwowy z końcem XVIII wieku, właśnie wtedy, gdy zaczynały się kształtować nowoczesne europejskie narody. Mimo braku państwa naród polski kształtował się przez cały wiek XIX a atrakcyjność polskości była tak duża, że następowały liczne polonizacje rodzin obcokrajowców, które osiedlały się nad Wisłą. Takie nazwiska jak Gloger, Wedel, Blikle, Bruckner i wiele, wiele innych wpisały się na trwałe w polską tradycję. Choć ich przodkowie przybyli z krajów niemieckich, to siła oddziaływania polskości była tak duża, że kolejne pokolenia stawały się najlepszymi Polakami, zaangażowanymi w krzewienie polskości lub wręcz w walkę zbrojną w odzyskanie niepodległości. Wielu z nich oddało podczas tych walk życie. Symboliczną postacią, przedstawicielem wielu podobnych mu Polaków mających niemieckich przodków, jest tu biskup Juliusz Burshe, przełożony kościoła ewangelicko augsburskiego w Polsce. Mimo swych niemieckich korzeni nie wyrzekł się polskości nawet w chwili najwyższej próby, gdy hitlerowcy aresztowali go podczas II wojny. Za swą nieugiętą postawę polskiego patrioty zapłacił najwyższą cenę, zamęczony przez Niemców w więzieniu w 1942 roku.
W końcu XIX wieku polski nacjonalizm rozwijał się w oparciu o myśl działaczy Narodowej Demokracji, takich jak Roman Dmowski, Zygmunt Balicki, Jan Ludwik Popławski. Był on zupełnie inny od tego, jaki narodził się w Niemczech. W polskim nacjonalizmie chodziło od samego początku o wartości natury kulturowej a nie o mityczną wspólnotę krwi czy pochodzenia. Wybitny polski filozof, związany z myślą narodową, Wincenty Lutosławski ujął tą sprawę w następujących słowach:
„Do polskiego narodu należą spolszczeni Niemcy, Tatarzy, Ormianie, Cyganie, Żydzi, jeżeli żyją do wspólnego ideału Polski. Murzyn lub czerwonoskóry może zostać prawdziwym Polakiem, jeśli przyjmie dziedzictwo duchowe polskiego narodu zawarte w jego literaturze, sztuce, polityce, obyczajach, jeśli ma niezłomną wolę przyczyniania się do rozwoju bytu narodowego Polaków”
Istnieje w publicystyce obraz Polaka – katolika. Czy to oznacza, że osoby innych wyznać lub niemające polskiego pochodzenia nie mogą się zaliczać do narodu polskiego? Oczywiście nie. Do wielkiej, historycznej wspólnoty narodowej należą ludzie pochodzenia niemieckiego, rosyjskiego, tatarskiego, ormiańskiego żydowskiego… i można by jeszcze długo wymieniać. Także kwestie religijne nie są sztywną cezurą. Mamy liczne dowodu wspaniałej postawy patriotycznej reprezentowanej przez polskich Tatarów wyznających islam, którzy stawali orężnie w obronie Rzeczypospolitej, wspaniałych polskich patriotów wyznania mojżeszowego czy Polaków ateistów. Ważne natomiast pozostaje to, że członkowie wspólnoty narodowej respektują pewien zestaw wartości uważanych za fundamentalne dla narodu. W przypadku Polski jest to bez wątpienia traktowanie chrześcijaństwa czy ściślej katolicyzmu, jako bardzo istotnego czynnika, który naród ukształtował. Jest to również szacunek dla tradycji, obyczaju świadomość wspólnej historii a nawet pewnych przywar.
Naród kształtujący się, jako wspólnota wartości a nie wspólnota krwi jest bardziej otwarty na ludzi wywodzących się z innych krajów, nie lęka się żadnego rasistowskiego „skażenia krwi”, pozostaje wolny od największego niebezpieczeństwa, jakie towarzyszy zawsze nacjonalizmowi, czyli od szowinizmu.
Autor: Marcin Bąk / Instytut Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka / Fot.: PAP