Back to top
Publikacja: 09.12.2019
Życiu nie można się przeciwstawiać
Kultura

Polacy są najmilszymi ludźmi na świecie — twierdzi Fruzsina Skrabski, liderka Ruchu Trzech Królewiczów i Trzech Królewien (Három Királyfi, Három Királylány Mozgalom). Ruch został zapoczątkowany w 2009 roku przez znaną socjolog i psychiatrę Marię Kopp, aby mogło urodzić się tyle dzieci, ile planują młodzi zakładający rodzinę. W tym celu organizacja pozarządowa przedstawiła już rządom szereg konkretnych propozycji, z których wiele zostało uwzględnionych w polityce rodzinnej. Organizacja ogłosiła również nagrodę dla Przyjaznej Rodzinie Firmy Roku. Uzyskać to wyróżnienie mogą firmy, które wprowadzają rozwiązania przyjazne rodzinie, i włączają je do strategii firmy. Fundacja obchodzi w tym roku 10. rocznicę. Z tej okazji rozmawialiśmy o wynikach i celach organizacji i o minionym okresie. 

Skąd pochodzi twoje, na Węgrzech niezwykle brzmiące nazwisko? Jeśli się nie mylę, w twoich żyłach płynie także polska krew…

Mam polskie nazwisko, ponieważ mój pradziadek przyjechał z Polski, by spróbować szczęścia na Węgrzech. Pochodził z okolic Krakowa. Z tego powodu, chociaż sama nie mówię po polsku, mam silną polską tożsamość i myślę, że Polacy są najmilszymi ludźmi na świecie.

Organizacja, którą założyłaś, jest kontynuacją pracy twojej mamy i taty. Czy możesz nam coś o nich powiedzieć?

Moi rodzice, Mária Kopp i Árpád Skrabski, oboje nauczali na uniwersytecie. Moja mama była lekarzem psychologiem w Instytucie Nauk Behawioralnych na Uniwersytecie im. Semmelweisa, a mój tata był inżynierem-socjologiem na Wyższej Szkole im. Vilmosa Apora, na wydziale managementu użyteczności publicznej. Wspólnie badali węgierski stan ducha na dziesięciotysięcznej próbie podłużnej o nazwie Hungarostudy. Na podstawie ich badań okazało się, że młodzi (wysoko wykształceni) Węgrzy pragną 2,4 dziecka, co jest bardzo wysokie w Europie, ale rodzi się tylko 1,4.

Stworzyli do tego ruch, aby te chciane dzieci mogły się urodzić. Każdy powinien mieć tyle dzieci, ile chce. Ci, którzy nie chcą, niech nie mają. Kto chce 10, niech może mieć 10. Ruch powstał w 2009 roku — w tym czasie jeszcze nie uczestniczyłam w nim, ponieważ nie miałam dziecka, chociaż bardzo chciałam. Ale wtedy zmarł najpierw mój tata, potem mama, i w 2012 roku odziedziczyłam to wszystko.

Czym zajmuje się ruch, jakie są wasze najważniejsze cele?

Naszym celem jest to, aby urodziły się chciane dzieci. Staramy się znaleźć rozwiązanie każdej przeszkody. Mamy serwis randkowy, wykłady rodzinne i dotyczące kariery, nagrody dla firm i oddziałów szpitalnych przyjaznych rodzinie, serie wykładów poświęconych niepłodności i doceniamy dostawców usług przyjaznych rodzinie. Opublikowaliśmy książkę moich rodziców, Drogi do poszukiwania szczęścia, która daje małżonkom pomocne rady, jak mogą być szczęśliwi na dłuższą metę.

Jaki jest oddźwięk społeczny, jak przyjmuje was publiczność?

Ludzie bardzo potrzebują społeczności, ponieważ w każdym wieku są samotni. Ludzie są więc bardzo entuzjastyczni, szczególnie dlatego, że mamy poparcie wszystkich partii, więc nie ma wrogości z powodów religijnych ani politycznych. Chętnie współpracujemy ze wszystkimi.

Co wymieniłabyś jako najważniejszy sukces organizacji?

Do rodziców każdego dziecka, za pośrednictwem sieci pielęgniarek środowiskowych docieramy z broszurami dla ojca i dziadków. Właśnie ukazuje się się broszura dla rodzeństwa. Dzięki tym publikacjom staramy się pomóc być dobrym ojcem, dziadkiem i radzić sobie z zazdrością wobec rodzeństwa. Największe firmy zgłaszają się do naszego konkursu na przedsiębiorstwo rodzinne. A ostatnio ustanowiliśmy też rekord świata: na specjalnym wydarzeniu, w trakcie ustanawiania rekordu jednocześnie podniesionych do góry dzieci, rodzice podnieśli ponad 10 tys. dzieci.

Znaczące wsparcie otrzymujecie ze strony państwa węgierskiego — w jakim stopniu jesteście związani z koncepcją rządu przyjaznego rodzinie?

Mamy bardzo dobrą współpracę z sekretariatem stanu do spraw rodzinnych, z sekretarzem Katalin Novák. Myślę, że silny system wsparcia rodziny, który wprowadzili ma znaczenie historyczne. Nasze cele są wspólne i konsultujemy się regularnie. Wspierają nas i akceptują nasze sugestie. Duża liczba oczekiwanych dzieci jest węgierską osobliwością, więc mamy tę zachęcającą liczbę, że młodzi ludzie chcą dziecka, rodziny. Np. w Niemczech rodzi się tyle dzieci, ile by chcieli.

O ile mi wiadomo, organizacja nawiązuje również polskie kontakty. Czy macie ewentualnie jakieś nowe plany nawiązywania kontaktów w regionie?

Mieliśmy już wykład na Uniwersytecie Wyszyńskiego w Warszawie. (link do wideo) Cieszylibyśmy się, gdybyśmy w związku z tym artykułem mieli nowych sojuszników w Polsce. Ale nagrodę firmy przyjaznej rodzinie moglibyśmy przyznawać na arenie międzynarodowej, a broszura dla ojca i dziadków również jest dobra dla każdego. Więc chętnie się rozwijamy, współpracujemy z każdym.

 

Życiu nie można się przeciwstawiać — Artykuł Fruzsiny Skrabski z okazji rocznicy

Kontynuowałam dziedzictwo moich rodziców, ucząc się, doświadczając i głosząc za naszym ruchem: dziecko jest życiem.

Kiedy po mojej mamie przeniósł się do Nieba także mój tata, zaczęłam się spieszyć, aby zatrzymać z nich jak najwięcej w tym materialnym świecie. Zapisałam zawartość ich komputerów, zebrałam zdjęcia, poprosiłam o ich reportaże z radiowego archiwum, pisałam wspomnienia i prosiłam o to samo znajomych. I stałam tam z ich zupełnie obcą mi i nieznaną konstrukcją: z Ruchem Trzech Królewiczów i Trzech Królewien. To odziedziczyłam.

Wszystko było mi nieznane: nowy był świat organizacji pozarządowych, nigdy wcześniej nie kierowałam ludźmi, miałam ataki paniki, gdy musiałam występować, nigdy nie prosiłam nikogo o pieniądze; i nie miałam dziecka, choć bardzo za nim tęskniłam.

Ale człowiek nie kieruje swym przeznaczeniem: moi rodzice pozostali aktywni także poza grobem, tak więc czułam łagodne ponaglanie mamy, aby w to wejść, podczas gdy tata uśmiechał się, aby dodać mi odwagi.

Więc w 2012 roku usiadłam z Józsefem Vighem, którego jeszcze Mama mianowała koordynatorem ruchu, i z Andrasem Székelyem, kolegą mojej mamy, który wykładał za nią. Zaczęliśmy. Józsi organizował programy, ja publikacje w prasie, a András występował. Po pierwsze, potrzebna była rozpoznawalność i, oczywiście, zespół i pieniądze do działania.

Kiedy moja mama umarła, dostaliśmy z siostrą wyrazy współczucia od wszystkich: przywódców politycznych, znanych osobistości, przyjaciół. Zachęcona tym poprosiłam pięciu ówczesnych przywódców grup parlamentarnych o podpisanie wspólnej deklaracji, że zgadzają się z celami Ruchu Trzech Królewiczów i Trzech Królewien: że tych, którzy chcą dziecka, wspierają w pełni, przy władzy i w opozycji. Podpisało wszystkich pięciu liderów frakcji z 2013 roku: Péter Harrach, Attila Mesterházy, Antal Rogán, András Schiffer i Gábor Vona. To był pierwszy cud.

Teraz ruch ma dziesięć lat. I każdego dnia doświadczamy cudów. Cudem jest to, że podnieśliśmy do góry tego samego dnia, w tym samym czasie 10 tysięcy dzieci w całym kraju; cudem jest to, że broszury dla ojca i dziadków docierają do wszystkich rodziców małych dzieci za pośrednictwem pielęgniarek środowiskowych; cudem jest to, że wspiera nas mnóstwo szanowanych ludzi, takich jak piosenkarz András Lovasi, olimpijczyk Gergely Kiss, psycholog Emőke Bagdy czy zakonnik Csaba Böjte. Cudem jest to, że rząd prowadzi politykę rodzinną o znaczeniu historycznym, która jest całkowicie zgodna z naszymi celami. Cudem jest to, że największe firmy konkurują o naszą nagrodę dla firm przyjaznych rodzinie i jako mentorzy już stoją za nami firmy przemysłowe, telekomunikacyjne i inne firmy usługowe lub banki. Istnieją już przyjazne rodzinie oddziały szpitalne i przyjazny dla rodzin uniwersytet, zamek, centrum handlowe i festiwal. Pojawiliśmy się już w szkołach i przedszkolach, gdzie pedagodzy uczestniczyli w szkoleniu związanym z godziną szczęścia, rozwijając między innymi zdolności dzieci do związków partnerskich.

Przechodzimy przez otwarte drzwi i dołącza do nas coraz więcej osób. Może dlatego, że nasz cel jest niepodważalny. Nigdy nie pojawił się o nas żaden negatywny artykuł. Nie mówimy, że każdy powinien rodzić, mówimy tylko, że każdy powinien mieć tyle dzieci, ile naprawdę chce. Są tacy, którzy nie chcą ani jednego; niektórzy chcą dwójkę, inni dziesięcioro. Pomagamy rodzić chciane dzieci, od programów randkowych przez społeczności lokalne po wspomaganie pogodzenia pracy i kariery. Jest to temat, co do którego zgadzają się lewica i prawica, zwolennicy rządu i opozycji. Narodowe minimum. Wiemy, że nawet wytatuowany piosenkarz metalowy, gdy jest ojcem, to się rozkleja i trzyma dziecko ze łzami w oczach. Nie ma większego szczęścia niż radowanie się i świętowanie z dziećmi i małżonkiem. Dziecko jest życiem i życiu nie można się przeciwstawiać.

Nauka z tych dziesięciu lat jest taka, że trzeba podchodzić do tego tematu tylko na luzie. Nie możemy wymagać, by młodzi ludzie byli szczęśliwi, możemy jedynie powiedzieć: faktem popartym naukowo i z własnego doświadczenia jest to, że dziecko to ogromne szczęście. Największe szczęście. Ja, która walczyłam o dziecko przez dziesięć lat, wiem o tym i zadziwia mnie każdego dnia, że mogę żyć z prawdziwą dokazującą wróżką.