Back to top
Publikacja: 12.12.2019
Adwent – czekaj z sensem
Kultura


PIĘKNO TRADYCJI

Kiedy równo 180 lat temu w Hamburgu ks. Johann Hinrich Wichern – ewangelicki pastor i nauczyciel, zapalał wraz ze swoimi wychowankami pierwszą świecę adwentową umieszczoną na drewnianym kole zawieszonym w świetlicy prowadzonego przez siebie przytułku dla sierot, nie mógł wiedzieć, że oto inicjuje zwyczaj, który na przestrzeni lat przekroczy mury sierocińca, miasta, a nawet Niemiec i stanie się jedną z najbardziej popularnych tradycji adwentowych w Europie. Symbolika i wygląd wieńca ks. Wicherna, który miał jego podopiecznym dać w oczekiwaniu na Boże Narodzenie posmak rodzinnego ciepła i wzbudzić modlitewny nastrój, tak się spodobały, że wieniec zagościł na dobre w domach i kościołach i to nie tylko ewangelików, ale i katolików. Do Polski dotarł w latach dwudziestych ubiegłego wieku – w 1925 roku tradycję tę zaczęli kultywować wrocławianie. Bardzo powoli wieńce zaczęły się też pojawiać w innych, bardziej oddalonych od zachodniej granicy, regionach naszego kraju. Na Węgrzech spopularyzowanie wieńca adwentowego nastąpiło dużo wcześniej niż w Polsce, ale obecnie, odwrotnie niż w naszym kraju, ta tradycja zaczyna słabnąć.

Dlaczego pomysł niemieckiego pastora okazał się taki chwytliwy? Wydaje się, że chrześcijan różnych wyznań ujęła jego symbolika i proste piękno. Na okręgu uplecionym ze świerkowych gałązek ustawia się cztery świece, oznaczające pokój, wiarę, nadzieję i miłość, które są zapalane kolejno w następujące po sobie niedziele adwentu. Zieleń gałązek symbolizuje życie, światło świec – nadchodzącą Światłość (Syna Bożego), jego okrągła forma – powracający cykl życia. W kościołach wieniec towarzyszy nabożeństwom, w domach rodzinnym modlitwom, posiłkom i spotkaniom towarzyskim. Zapalane po kolei świece odliczają czas do Bożego Narodzenia, dla dorosłych płynący niepokojąco szybko, a dla małych dzieci ­– marzących o choince – zdecydowanie za wolno.

Kiedyś na Węgrzech poszczególne tygodnie grudnia miały swoje nazwy. Pierwszy nazywał się papierowy, drugi brązowy, następny – srebrny, a ostatni przed wyczekiwaną Wigilią nosił nazwę złotego. W złotym tygodniu przychodził czas na ostatni przedświąteczny szlif i zakup choinki. Dziś, gdy tempo życia na Węgrzech, tak samo jak w Polsce, bardzo wzrosło, stare tradycje są zapominane. Zamiast nich powstają jednak nowe, takie jak zdobienie i iluminacja ulic oraz jarmarki bożonarodzeniowe (podobnie jak wieniec adwentowy i choinka ta tradycja to też „import” z Niemiec, gdzie takie jarmarki są organizowane od XIV wieku).

 

WYCISZ SIĘ

Nie łatwo jest nie zagubić istoty adwentu, będąc dorosłym człowiekiem, który musi przed Bożym Narodzeniem zmierzyć się z porządkami, dużymi zakupami, przygotowaniem świątecznego menu, obmyśleniem prezentów dla rodziny i przyjaciół, wysyłką życzeń i który jeszcze ma obowiązek w doskonałym nastroju przebrnąć przez „Christmas Party” w firmie, w której roboty huk, bo trzeba zamknąć rok. Nie jest łatwo i dzieciom, gonionym do sprzątania, bo święta tuż-tuż i do nauki, bo koniec semestru blisko; one w adwent żyją głównie myślą o upominkach na Gwiazdkę i czekającym je odpoczynku od szkoły. Wszystkich – i dużych i małych – już od listopada, a gdzieniegdzie nawet od października, atakują świąteczne wystawy i dekoracje, okraszone dźwiękiem anglojęzycznych piosenek, w których nie usłyszysz słowa o małym Jezusie. Boże Narodzenie i poprzedzający je adwent zamienia się w wielki festiwal konsumpcji. Jak się w tym wirze zajęć i bodźców wyciszyć? Jak się skupić na radosnym przeżywaniu oczekiwania na narodziny Zbawiciela?

 

Kościół już od IV wieku, czyli od kiedy zaczęto obchodzić Boże Narodzenie, zachęca wiernych do przygotowania się na przyjście Pana Jezusa – i to w dwóch wymiarach: po pierwsze do obchodów samego święta, po drugie na przyjście Chrystusa u końcu dziejów. To czas radosnego oczekiwania, mający jednak wymiar refleksyjny. Adwent jest obchodzony w kościołach katolickim i ewangelickim, które starają się pomóc wiernym przeżyć go owocnie  i w wyciszeniu. Ewangelicy są zaproszeni na tygodniowe nabożeństwo adwentowe. W kościele katolickim odbywają się rekolekcje adwentowe, poranne msze roratnie, a w niektórych świątyniach jutrznia. To dobry czas na spowiedź i na regularną lekturę Pisma Świętego, a nawet na post w wybranej intencji.

 

 

POMOCNICY

Wielką pomocą w osobistym, dobrym przeżyciu adwentu może być towarzyszenie w nim dzieciom. Dzieci potrzebują pomocy, więc na dobry początek warto jest przygotować własny kalendarz adwentowy, zamiast kupować czekoladowego gotowca. W okienkach domowego kalendarza należy oprócz drobnej czekoladki, czy cukierka ukryć zadania do wykonania, takie jak pieczenie pierniczków, pisanie listu do świętego Mikołaja, albo zdobycie informacji o tradycjach świątecznych. Wykonywanie zadań to zupełnie co innego niż schrupanie czekoladki. W wielu domach u progu adwentu staje Żłóbek Dobrych Uczynków. Na początku jest zupełnie pusty, ale każdy domownik może wkładać do niego źdźbła siana, gdy uczyni coś dobrego. 24 grudnia żłóbek, staraniem całej rodziny, powinien być miękko wymoszczony na przyjęcie Dzieciątka. W innych rodzinach pisze się listy do Dzieciątka Jezus, dziękując mu za otrzymane w danym roku dary i prosząc o łaski na nowy rok, lub przeżywa adwent ze świętymi, ucząc swoje dzieci o postaciach, które w tym czasie wspomina się w kalendarzu liturgicznym. Pomysłów jest wiele, a prawda taka, że każdy z nich, zrealizowany razem z dzieckiem, także rodziców przygotowuje do lepszego przeżycia Bożego Narodzenia.

Adwent jest dobrym czasem by dać coś z siebie tym, którym się w życiu nie wiedzie i potrzebują pomocy. Coraz więcej jest dobrze przemyślanych i zorganizowanych akcji, dzięki którym potrzebujący otrzymują realną pomoc, a darczyńcy mają pewność sensowności włożonych wysiłków i środków. Udział w zbiórkach produktów dla ubogich rodzin i finansów na misje, ale też pomoc świadczona babci lub starszej sąsiadce, której trzeba odkurzyć dywany, wymyć okna, albo poczytać książkę, jest dla wielu osób sposobem na wyrwanie się z pułapki konsumpcjonizmu i ciągłego braku czasu.

***

 

Żeby dobrze przeżyć adwent trzeba chcieć i włożyć w to wysiłek. Przygotować wieniec (nawet gdy druga niedziela adwentu za nami), albo choćby postawić w oknie skandynawski, elektryczny świecznik adwentowy, który też ma swoją symbolikę i urok. Pomóc starszej cioci w przedświątecznych porządkach. Upiec pierniczki na upominki. Przespacerować się z rodzinę lub przyjaciółmi oświetlonymi ulicami miasta i zjeść gorące kasztany lub pajdę chleba ze smalcem na bożonarodzeniowym jarmarku. Usiąść wieczorem z Pismem Świętym, albo inną duchową lekturą. Zabrać dzieci na roraty. Zrobić w sobie przestrzeń dla nowonarodzonego Jezusa. Warto. Naprawdę warto.

 

 

 

Marta Dzbeńska-Karpińska 

Autorka jest z wykształcenia politologiem i fotografem, redaktorką portalu wrodzinie.pl