Back to top
Publikacja: 22.04.2020
"Szkoła ciemności" - wyznania Belli Dodd
Kultura


Bella Visano Dodd przez wiele lat była czołową działaczką amerykańskiej partii komunistycznej. Przeżyła nawrócenie i w 1950 roku powróciła do wiary przodków. W swojej autobiografii opowiada, jak komuniści przenikali do amerykańskich związków zawodowych i w jaki sposób przejmowali je, czyniąc z nich narzędzia przydatne rewolucji proletariackiej pod kierunkiem Kominternu. „Szkoła ciemności” to szczera opowieść o ideowym uwiedzeniu, wielkiej manipulacji i kłamstwach w randze dogmatów wiary. To historia, która w innych dekoracjach i z innymi aktorami dzieje się także dziś.

Kiedy czytałem tę książkę, miałem nieodparte wrażenie, że opisana rzeczywistość, tak odległa w czasie i przestrzeni, ma bardzo wiele wspólnego z życiem partyjnym, które obecnie śledzimy w mediach.

Bella Visano Dodd to postać nietuzinkowa. Już sama historia jej narodzenia i pierwszych lat życia to materiał na film, który spod niejednej powieki wycisnąłby łzę. Jest tu i piękna wdowa, i przystojny adorator, i miłość, i dramatyczne rozstanie rodziców z córką, emigracja, rodzina zastępcza, sielanka na włoskiej wsi i… sceny żywcem wyjęte z hollywoodzkich scenariuszy. Dość powiedzieć, że Bella Dodd przyszła na świat w roku 1904 na włoskiej wsi, w rodzinnym gospodarstwie jej matki, jako Maria Assunta Isabella Visano. Z rodziną, w tym dziesięciorgiem rodzeństwa, połączyła się dopiero sześć lat później w Nowym Jorku. Starsza siostra szybko skróciła jej trzy nadane na chrzcie imiona do Belli.

 

 

ODCINANIE KORZENI

Dalej Bella Dodd (nazwisko po mężu) opisuje w swojej autobiografii życie włoskiej rodziny na emigracji, kultywowanie tradycji i powolne, lecz nieuchronne wrastanie w nową rzeczywistość. Codzienna praca, zmaganie się z trudnościami ekonomicznymi, a także - w przypadku matki - kłopot ze znajomością języka angielskiego, doprowadziły do zanikania praktyk religijnych i cotygodniowego uczestnictwa we mszy świętej. Z czasem z wiary przodków pozostały tylko święte obrazki na ścianach i piosenki śpiewane przez matkę przy różnych okazjach.

Na taki grunt szybko wdarła się polityka. Już w liceum, dzięki koleżance, Bella poznała socjalistyczne pismo „The Call” – wezwanie.

„Serce waliło mi z ekscytacji, kiedy czytałam teksty o sprawiedliwości społecznej. Przykuwała moją uwagę nawet poezja o warunkach biedoty pracy i nierównościach. Po raz pierwszy posłyszałam powołanie, wezwanie. Nieświadomie zaciągnęłam się, na razie tylko uczuciowo, do wojska bojowników zwalczających niesprawiedliwość społeczną. Zaczęłam odurzać się językiem buntu. Pęczniałam z pychy, że do mnie należy osądzanie i wyrokowanie.”

Bella przechodziła wszystkie etapy publicznej edukacji w Nowym Jorku. Tam także ukończyła college i została nauczycielką. Taki klimat to idealne warunki dla uwiedzenia ideowego. Bella Dodd wspomina, jak wzorcem dla niej stała się nauczycielka w college – panna Parks.

„Była ważnym czynnikiem w przygotowaniu nas do przyjęcia filozofii materializmu. Bezlitośnie szydziła z tego, co nazywała próchnicą istniejącego społeczeństwa. Pewna jestem, że pomagała studentkom, ale mało uczyniła dla tych, które tak już były wydrążone z przekonań, że nie wierzyły w nic. Mogły zwrócić się już tylko ku wielkiemu urojeniu naszej epoki, ku socjalistyczno-komunistycznej filozofii Karola Marksa.”

Za „próchnicę” uznawano tradycyjne wzorce zachowań i norm moralnych. Lata dwudzieste to czas buntu, pogoni za seksem, czas chłopczyc, krótkich sukienek, swobody obyczajów. Studentki panny Parks, jak wiele ich rówieśniczek i rówieśników z młodzieńczym ogniem i pasją chłonęli te idee, mając nieprzeparte pragnienie poszukiwania „tego czegoś” w życiu. I tak kształtowało się nowe pokolenie pełne wzgardy dla przeszłości i tradycji, jednocześnie uważające siebie za awangardę nowej kultury. Kultury, którą już jako nauczycielka, Bella wtłaczała do głów kolejnego pokolenia młodych Amerykanów.

Działalność związkowa pchnęła Bellę na studia prawnicze. Nowoczesne amerykańskie społeczeństwo wchłonęło zarówno ją, jak i jej rodzeństwo: wszyscy, mimo włoskiego pochodzenia, stali się Amerykanami. A była to Ameryka wczesnych lat dwudziestych ubiegłego wieku, kiedy powstawało nowoczesne społeczeństwo amerykańskie, odrzucające tradycyjne wzorce społeczne. Nową rodziną Belli stali się znajomi z uczelni i pracy.

„W tamtym okresie spotykałam mężczyzn i kobiety rozprawiających o ideałach i żyjących nieortodoksyjnie. Wtedy miłość do literatury i sztuki oraz zainteresowanie rewolucją rosyjską stawało się pretekstem do porzucenia domu i osiedlania się w małych mieszkankach na Greenwich Village. Spędzaliśmy każdej nocy długie godziny przed kominkiem w którymś z poddaszy w Village i rozmawialiśmy.”

 

 

UWIEDZENIE

I pewnie edukacja, wedle zamierzeń, stałaby się jej drogą życiową, gdyby nie wrodzona wrażliwość społeczna. Szybko wstąpiła do związku nauczycielskiego. Tam rozwinęła w pełni swoją pasję działaczki. Walczyła o wyższe pensje dla nauczycieli.

Dynamiczna i efektywna praca związku i samej Dodd szybko zwróciła uwagę Amerykańskiej Partii Komunistycznej, która incognito wkroczyła w szeregi nowojorskiego związku nauczycieli.

„Na jedno ze spotkań Margaret sprowadziła wychudzoną kobietę, która przemawiała do nas o podziemnym ruchu antyfaszystowskim. Zachowywała się przy tym niczym wielki autorytet. Gdyby nie to, Harriet Silverman wydawałaby się tak pospolita, że aż odrażająca, ale przybierała ten wygląd autorytetu niby magiczny płaszcz i to ją przemieniało. (…) Harriet wyłuskała mnie niemal od razu.”

A potem było już z górki: osobiste spotkanie z przywódcą amerykańskich komunistów Earlem Browderem dopełniło uwiedzenia. Od tej pory Bella stała się komunistką całą sobą, całym sercem i całą duszą. Zresztą nie ona jedna.

„We wczesnych latach trzydziestych jednak wszyscy uczestnicy nieortodoksyjnych nurtów lub ludzie pozbawieni więzi ze społeczeństwem: czy to demaskatorzy nieprawości, czy syndykaliści, wpadali w orbitę wściekłego cyklonu, którym był zorganizowany ruch komunistyczny. Nie mając własnego pozytywnego programu, dawali się porwać zintegrowanemu, dobrze finansowanemu tajfunowi, który nagle zyskał miejsce w systemie prawnym po uznaniu Związku Radzieckiego przez Amerykę.”

Towarzysze w rodzaju Harriet Silverman i inni agenci międzynarodowego ruchu komunistycznego pragnęli przygotować amerykańskie społeczeństwo do rewolucji. W tym celu werbowano szczególnie ludzi, mających mało do stracenia i łatwo ulegających zorganizowanym emocjom. Partia usidlała wielu, którzy byli w potrzebie. W szeregi komunistów wstępowały całe rzesze bezrobotnych, imigranci, członkowie mniejszości religijnych i rasowych. Partia roztaczała wokół siebie czar wielkiej rodziny, która wszystkich zagubionych zaprasza na swe łono.

Natomiast zimna praktyka wyglądała tak, że cyniczni partyjni najemnicy bez skrupułów wykorzystywali entuzjazm młodzieży z college’ów i uniwersytetów, a gdy się zużywali, to ich miejsce zajmowali nowi naiwni, chętni złożyć ofiarę z siebie „za sprawę”.

 

POLITYKA OD ŚRODKA

Bella Dodd jako dynamiczna działaczka związku nauczycielskiego, gruntownie wykształcona, pełna energii i talentu do pracy społecznej, została przeznaczona przez partię do wyższych celów – miała być jej człowiekiem w krajowym ruchu związków nauczycielskich, co ciekawe - przez wiele lat jako „tajny agent” bez oficjalnego członkostwa w partii.

„Blok postępowy na konwencji stanowej postanowił osadzić mnie na jakimś stanowisku w Federacji. Teraz wydaje się to śmieszne, że zupełnie nowa w ruchu związkowym miałam być awansowana wbrew mocno zakorzenionej machinie. Ale to też była taktyka komunistów, bo nie mieli oni żadnych oporów i wciskali zupełnie nieznanych działaczy na stanowiska kierownicze. Nawet tym chętniej, im mniej ktoś był doświadczony, im gorzej wyposażony, bo to ułatwiało partii kierowanie nim. Im słabsi, tym bardziej skłonni spełniać życzenia partii. Partia nagle z hukiem robi kogoś z nikogo. Jeśli taktyka się zmieni, partia równie szybko chowa go i z kogoś robi nikogo.”

 

Książka Dodd to nie tylko historia uwodzenia przez komunizm jednostek i mas Amerykanów. Jest tu także wiele niemal podręcznikowych informacji o tym, jak się robi politykę w praktyce. Jak to zrobić, aby z zewnątrz wyglądało jak najbardziej wielonurtowo i demokratycznie, ale w efekcie kierunek wszystkich działań i podmiotów był zgodny z celami i zamierzeniami komunistów.

To także fascynujący opis rozgrywek politycznych na przestrzeni lat trzydziestych i czterdziestych, meandrów i zmian kierunku działania amerykańskich komunistów pod dyktando Moskwy. Ewolucja od partii rewolucyjnej, której celem jest obalenie kapitalizmu w USA, do partii z gruntu amerykańskiej, współtworzącej główny nurt polityki państwa, w tym także jej rola w reelekcji Roosevelta na czwartą kadencję, aż po kolejną woltę zgodną z mądrością etapu, a raczej poleceniem towarzysza Stalina o powrocie do antyamerykanizmu i walkę o światową rewolucję proletariacką.

 

PRZEŁAMYWANIE

Dla Belli Dodd był to o jeden zwrot za dużo. Partia z takim trudem wprzęgnięta przez Earla Browdera w amerykański system polityczny „dla powojennego pokojowego współistnienia ze Związkiem Radzieckim”, miała diametralnie zmienić front. I zmieniła. Trzęsienie ziemi, jakie się wtedy odbyło w Amerykańskiej Partii Komunistycznej, my – mieszkańcy Europy Środkowej – doskonale znamy z historii naszych partii „robotniczych” po 1945 roku – masowa samokrytyka i polowanie na winnych odchylenia od jedynie słusznej linii.

„Przerażeni, że zostali przyłapani na rewizjonizmie, chociaż nie wiedzieli, co to takiego, i czując, że głos zza oceanu zapowiada zmianę linii komunizmu światowego, próbowali gorączkowo oczyścić się z błędu, którego nie rozumieli, ale i tak go najwyraźniej popełnili.”

Obalenie dotychczasowego lidera nastąpiło wedle najlepszych sowieckich wzorów przez jego najbliższego współpracownika. Zgodnie ze scenariuszem także Belli Dodd, jako już pełnoprawnej członkini partii i jej władz krajowych, polecono napisanie stosownego oświadczenia do opublikowania w organie prasowym „Daily Worker”, w którym miała wyrzec się niedawnej polityki i wyspowiadać ze swoich błędów – „Próbowałam, ale pióro odmówiło.”


WYPLUWANIE

Rozstanie z partią nie było ani szybkie, ani proste i na pewno nie przyjemne. Jak to określił jeden z działaczy, „z partii się nie odchodzi, partia sama usuwa”. Ale za nim do tego doszło, minęły dwa bardzo trudne lata inwigilacji przez partię, łamania charakteru i „grillowania” w przestrzeni organizacyjnej. To także okres, w którym Bella zdała sobie sprawę, jak głęboko jest uzależniona od partii. Mimo że widziała już jasno jej prawdziwą twarz, to nadal sama z siebie nie potrafiła z nią zerwać i chodziła na wezwania i sądy partyjne wiedząc, że czeka ją tam tylko upokorzenie i sponiewieranie.

„Mogłam wyjść. Gdy szłam po obskurnych schodach, było mi bardzo ciężko na sercu. Bezsens mego życia pokonał mnie. Przez dwadzieścia lat pracowałam z tą partią, a teraz na końcu znalazłam się tylko z kilkorgiem wymiętoszonych mężczyzn i kobiet, z nieistotnymi partyjnymi funkcjonariuszami, wyzutymi z wszelkiej litości, bez człowieczeństwa w oczach, bez dobrej woli, która czyni sprawiedliwość. Gdyby byli uzbrojeni, wiem, że pociągnęliby za spust.”

I nastąpiło ostateczne wyplucie z jedynego świata jaki znała, w jakim żyła przez praktycznie całe swoje dotychczasowe dorosłe życie. Została pozbawiona rzeczywistości, której poświeciła młodość, talenty i małżeństwo. A dawni przyjaciele i działacze pozostali już tylko zimnymi i obcymi funkcjonariuszami obcej organizacji.

 

Powrót do życia trwał wiele miesięcy.


„To był dziwy i bolesny rok. Proces całkowitego emocjonalnego wyzwolenia z komunizmu to rzecz, której nikt z zewnątrz nie może zrozumieć. Myślenie grupowe, planowanie grupowe i grupowe życie w partii były częścią mnie od tak dawna, że rozpaczliwie trudno było mi znowu być człowiekiem.”

Dla Belli Dodd powrót do człowieczeństwa to także powrót do społeczeństwa i bolesne uświadomienie sobie, że przez całe lata, mimo najlepszych motywacji służenia ludziom pracy w Ameryce, tak naprawdę tych ludzi i ten kraj zdradziła, że tak naprawdę stała po stronie wrogów Ameryki.

„Pomyślałam, że przywódcy komunistyczni są najskuteczniejsi i najchytrzej usidlają, kiedy wykorzystują pragnienie dobra. Pobudzają emocje frazesami, które są jedynie rozmytym obrazem wiecznych prawd.”

Powrót do człowieczeństwa był dla Belli Dodd także powrotem na łono Kościoła katolickiego. Boży przypadek sprawił, że trafiła do prałata Fultona Sheena, późniejszego biskupa i znanego kaznodziei. Z jego rąk otrzymała chrzest i Pierwszą Komunię.

Powrót do człowieczeństwa to wreszcie powrót do obywatelstwa. Bella Dodd, jako była wysoka rangą działaczka, zeznawała przed Komisją Bezpieczeństwa Wewnętrznego Senatu USA na temat działalności partii komunistycznej.

„Teraz wiem, że filozofia i ruch, który poświęca się polepszeniu warunków dla mas naszego społeczeństwa przemysłowego, nie może odnieść sukcesu, jeżeli próbuje wepchnąć człowieka w formy materializmu i pozbawić go duchowości, zaspakajając jego głód tylko w części ziemskiej.”

I uwaga na koniec. Jeden z prominentnych działaczy partii komunistycznej, prywatnie zamożny przedsiębiorca, w chwili szczerości przedstawił Belli proroczą wizję, że komunizm powinien przyjść do Ameryki pod marką „postępowej demokracji”. Nadejdzie – powiedział – w opakowaniu atrakcyjnym dla Amerykanów.

Z perspektywy szalejącej dziś poprawności politycznej i liberalnej demokracji, ta przepowiednia zdaje się materializować w całej przestrzeni euroatlantyckiej. Tym bardziej warto przeczytać książkę Belli Dodd, bo mimo że opowiada o wydarzeniach sprzed długich kilkudziesięciu lat, to pewne mechanizmy, które opisuje i objaśnia, są jak najbardziej aktualne tu i teraz. Także w Polsce i na Węgrzech.

 

 

 

 

Rafał Karpiński -  człowiek wielu zawodów, konserwatysta, miłośnik historii XX wieku, publikuje na portalu wrodzinie.pl 

 

Dodd, Bella V., Szkoła ciemności, Instytut Globalizacji, Gliwice 2019.