Na sylwestrowej zabawie nawet w czasach pandemii nie może zabraknąć ukochanego przez Węgrów tańca. Bratanki uwielbiają tańczyć, bardzo cenią taniec tradycyjny. Dużą popularnością, również wśród młodych, cieszy się zapoczątkowany w latach 70. ruch Domów Tańca. Fenomen wpisano nawet na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Węgrzy nie mogą doczekać się powrotu do Domów Tańca. Dlaczego?
Liszt Ferenc tér Book Club, otwarcie pierwszego Domu Tańca w Budapeszcie 6 maja 1972, Fot. Fortepan / Szalay Zoltán
Táncház, czyli Dom Tańca to miejsce, w którym łączy się zamiłowanie Węgrów do tradycyjnego tańca, muzyki, folkloru. Spotykają się w nich starsi i młodsi, co może dziwić mieszkańców wielu innych europejskich krajów – w Domach Tańca nie brakuje zainteresowanej folklorem młodzieży. – Potańcówki w takich Domach Tańca są organizowane trochę na zasadzie alternatywnych dyskotek, na których uczestnicy bawią się równie dobrze, co ich rówieśnicy tańczący w rytm bardziej współczesnej czy wręcz elektronicznej muzyki – opowiada w jednym z filmów na youtubowym kanale „Węgierska randka” miłośniczka Węgier Anna Butrym. – Domy Tańca witają zarówno tych, którzy świetnie mają opanowane kroki i skomplikowane układy, jak i tych, którzy chcą się dopiero wdrożyć w tę całą tradycję i chcą się dopiero nauczyć poszczególnych sekwencji. Dla nich organizowane są osobne warsztaty, a dla wszystkich warsztaty letnie, podczas których można się nauczyć nie tylko tańców z dane regionu czy wyspecjalizować w danym konkretnym tańcu, jak np. czardasz, ale też nauczyć się pieśni ludowych czy akompaniowania do danego tańca – opowiada Anna Butrym.
Muzyka na żywo
Na spotkaniach w Domach Tańca tańczy się, gra i śpiewa, ale także – a może zwłaszcza – uczy się wszystkich tych rzeczy. Dla młodych to okazja do czerpania nauk od doświadczonych wiejskich muzykantów, śpiewaków i tancerzy. Metody pracy stosowane w Domach Tańca w 2011 roku wpisano nawet na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Ruch Domów Tańca cieszy się dużą popularnością w całym kraju i znaleźć tam można repertuar wielu historycznych regionów, ale prym zawsze wiodły i nadal wiodą przebogate muzyka i tańce z Siedmiogrodu. Oczywiście grana na żywo, bo gdy jedni poznają kroki, inni w tym czasie szlifować mogą granie i śpiew. Ale, jak zauważa Anna Butrym, nie zawsze tak jest. – Okazuje się, że więcej osób chce tańczyć, niż grać, więc czasami w niektórych miejscach jej [muzyki na żywo – przy. red.] nie uświadczymy i tam będzie ona odtwarzana elektronicznie, niemniej jednak prawdziwy táncház to prawdziwa muzyka na żywo i prawdziwi zapaleni tancerze, bardzo często amatorzy – opowiada vlogerka.
Fortepan / Tamás Urbán
Ze wsi do miasta
Jak pisze w artykule „Żywa tradycja” Szymon Brzeziński, historyk, hungarysta, członek Stowarzyszenia Dom Tańca w Warszawie: „Określenie ‘dom tańca’ wywodzi się z Siedmiogrodu, a dokładnie z położonego w sercu tej krainy regionu Mezőség (Równiny Transylwańskiej). To tam, w miejscowości Szék (rum. Sic), przetrwał zwyczaj ‘domów tańca’ zabaw organizowanych przez młodzież w wynajętych chatach lub stodołach. Dom tańca nie oznaczał jedynie budynku lub konkretnego miejsca, ale raczej okazję do zabawy, wspólnej rozrywki tańca, muzykowania i śpiewu lokalnej wspólnoty.”
Ruch Domów Tańca zapoczątkowali młodzi mieszkańcy stolicy, którzy zainteresowali się tą tradycją i folklorem. W maju 1972 roku otworzyli pierwszy „dom tańca” w mieście. Początkowo tylko dla dwóch zespołów ze stolicy, ale szybko drzwi otwarto na wszystkich chętnych mieszkańców Budapesztu. Zainteresowanie było duże, a ruch zaczął się rozwijać wraz z kolejnymi uruchamianymi „domami tańca”.
Jak zauważa Szymon Brzeziński, tak duży i szybki rozwój Domów Tańca mógł być możliwy dzięki współpracy młodych pasjonatów z badaczami kultury ludowej. Brzeziński pisze także: „Kluczowe dla zrozumienia tego fenomenu były założenia, jakimi kierowały się tworzące go środowiska. Od początku była to fascynacja żywą tradycją, pragnienie wyrażenia siebie za pomocą języka tradycyjnego tańca i muzyki w ich niestylizowanej formie. Domy Tańca wyrosły jednak także z kontestacji modelu kultury, w której odbiorca sprofesjonalizowanej ‘produkcji kulturalnej’ ogranicza się do jej biernego konsumowania. Odrzucono też podejście do folkloru, jakie cechowało zespoły pieśni i tańca, ukierunkowane jedynie na spektakle sceniczne, oparte na technice baletowej. Na powojennych Węgrzech dość ściśle realizowały one myśl choreograficzną wielkich zespołów sowieckich. Do tego dochodziło wpisanie folkloru w służbę ideologii komunistycznej, charakterystyczne zresztą również dla innych państw bloku wschodniego. W Domach Tańca wiejska muzyka i taniec miały znów służyć zgodnie z ich przeznaczeniem rozrywce, jako forma tańca towarzyskiego, do muzyki na żywo, bez podziału na widzów i słuchaczy. Celnie ujął tę zmianę poeta i sympatyk ruchu, Sándor Csoóri, w stwierdzeniu, że ‘taniec zszedł ze sceny, aby na nią powrócić’”.
Ruch Domów Tańca to nie tylko zabawa i nauka od wiejskich tancerzy i muzykantów, ale i wprowadzenie folkloru do systemu edukacji – od szkół podstawowych po uczelnie wyższe. Na Węgrzech w szkołach muzycznych każdego stopnia, także na akademiach, można uczyć się gry na tradycyjnych instrumentach ludowych. Ważnym ogniwem edukacji muzycznej (i tanecznej) są organizowane na wsiach letnie obozy, tzw. tabory.
Tańczą Węgry, tańczy Polska, tańczy Japonia
Ruch Domów Tańca nie zna granic, a więc tradycja ta pojawia się wszędzie tam, gdzie jest odpowiednio duża grupa Węgrów. – To właściwie każdy kontynent: obie Ameryki, Australia, Azja… Okazało się, że w Azji zwłaszcza Japończycy są miłośnikami węgierskich tańców ludowych – opowiada Anna Butrym.
Podtrzymując swoje tradycje na emigracji, Bratankowie inspirują inne narody do podejmowania podobnej działalności. – Węgierskie podejście do ludowości stało się w zasadzie wzorcem na skalę światową. Węgierskie Domy Tańca mają także odzwierciedlenie w polskiej tradycji, bo to właśnie dzięki nim w latach 90. Powstały w Polsce polskie domy tańca i przeniosły cały ten zamysł na nasz rodzimy grunt – mówi prowadząca kanał „Węgierska randka”.
„[…] cechą poza skalą działalności i liczebnością uczestników która odróżnia inicjatywy polskie od węgierskich, jest większa otwartość na kultury sąsiadów, poszukiwanie wspólnych tradycji, ponadlokalny charakter niektórych taborów (przykładem może być popularność wschodniosłowiańskiego wielogłosu). W Polsce o wiele mocniejsza niż na Węgrzech jest obecność pieśni religijnych w programie warsztatów i koncertów. Inna różnicą jest przestrzeganie w Polsce tradycyjnego kalendarium (Wielki Post, Adwent) w organizacji zabaw i warsztatów”, pisze Szymon Brzeziński.
(wuj)
Korzystałem m.in. z informacji zawartych w artykule Szymona Brzezińskiego „Żywa tradycja”.
Vlog „Węgierska randka” Anny Butrym www.youtube.com/c/AnnaButrym