Tempo wzrostu cen na Węgrzech wyniosło w lipcu 4,6 proc. rocznie, czyli istotnie mniej niż w czerwcu, gdy inflacja CPI w skali roku wynosiła aż 5,3 proc. – ogłosił we wtorek Główny Urząd Statystyczny (KSH). Jest też zła wiadomość: szef węgierskiego banku centralnego (Magyar Nemzeti Bank) ostrzega przed nadchodzącym globalnym kryzysem gospodarczym i wzywa rząd do zmian strukturalnych.
Węgierska waluta: forint. Fot. Geri Art z Pixabay
Inflacja, która nadal utrzymuje się na stosunkowo wysokim poziomie, napędzana była w lipcu głównie przez wyższe ceny papierosów i napojów spirytusowych (wzrost o 11,1 proc.) oraz paliw (wzrost o 19,8 proc). Ceny żywności wzrosły o 3,1 proc., ceny energii dla gospodarstw domowych wzrosły o 0,4 proc., ceny dóbr trwałego użytku wzrosły o 3,8 proc., a ceny odzieży spadły o 0,2 proc.
Aby walczyć z wysoką inflacją, Narodowy Bank Węgier już dwukrotnie – w czerwcu i w lipcu – podwyższył główną stopę procentową (do 1,2 proc.). Węgierscy bankierzy centralni jako pierwsi w regionie zdecydowali się na podwyżkę stóp po pandemii koronawirusa. Narodowy Bank Polski – mimo podwyżek stóp na Węgrzech, w Czechach i w Rosji – wciąż utrzymuje stopy procentowe na rekordowo niskim poziomie.
Wielki kryzys coraz bardziej prawdopodobny
I chociaż spadek tempa wzrostu cen to dobra wiadomość, to jednocześnie nie brakuje sygnałów ostrzegawczych. György Matolcsy, szef Narodowego Banku Węgier (MNB), ostrzegł na łamach dziennika „Magyar Nemzet” (LINK TUTAJ), że coraz bardziej prawdopodobny jest nowy globalny kryzys gospodarczy.
„Nasze otoczenie zewnętrzne zmienia się nieustannie i w niekorzystnym kierunku. Trudniejszy „okres siedmioletni”, który rozpoczął się w 2020 roku, wciąż trwa i nadchodzi pięć kolejnych burzliwych lat. Wkracza w krytyczną fazę „nowej wojny trzydziestoletniej”, która rozpoczęła się w 2001 roku i obecnie weszła w długą fazę konfrontacji między USA a Chinami. Rewolucje technologiczne rewolucjonizują pieniądze, energię, dane, produkcję i działania wojenne. W międzyczasie wkroczyliśmy także w nowe „pięćdziesiąt” i „osiemdziesiąt” etapów historii gospodarczej. Oczekuje się zatem powtórzenia wzorców gospodarczych z lat 70. oraz 40. XX wieku. Rośnie prawdopodobieństwo nowego i silnego kryzysu finansowego w gospodarce światowej”.
György Matolcsy w swym artykule na łamach „Magyar Nemzet” zauważył, że w latach 2010-2019 gospodarka węgierska odnotowała najbardziej pomyślny okres od czasu Traktatu Trianon z 1920 roku. Z drugiej strony, na koniec 2019 r. tylko 73 proc. Z drugiej strony szef Narodowego Banku Węgier zauważa, że mimo wielkiego sukcesu Węgry na koniec 2019 roku osiągnęły tylko 73 proc. rozwoju państw Europy Zachodniej i – mimo dużych sukcesów w polityce gospodarczej – nie zdołały doprowadzić do zwrotu, który sprawił, że kraje bałtyckie, Polska i Rumunia weszły na ścieżkę bardzo szybkiego wzrostu.
Matolcsy zwraca uwagę, że mniejsze niż oczekiwane tempo rozwoju gospodarczego wynika z niedostatecznej efektywności polityki rządu w Budapeszcie. I ostrzegł, że Węgry są bardzo blisko wpadnięcia w „pułapkę średniego dochodu” lub „może już w nią wpadły”. Zjawisko, o którym pisze szef banku centralnego Węgier, to dotyczy krajów, które przez wiele lat rozwijały się relatywnie szybko, ale zatrzymały się na średnim poziomie dochodu per capita i nie mają potencjału, który umożliwiałby im szybkie przejście do grupy krajów o wyższym dochodzie.
W swym tekście Matolcsy podaje 12 wniosków, które można wyciągnąć z polityki gospodarczej Węgier w latach 2010-2019 i stanowczo ostrzega: „teraz musimy odeprzeć kolejne, jeszcze silniejsze ataki polityczne, przygotowując się na wyzwania dekady 2020 roku. Jako punkt wyjścia warto przyjąć, że przeciętne wyniki rządu nie wystarczą, aby odnieść sukces w tej dekadzie”. „Będzie to wymagało znaczących zmian instytucjonalnych w strukturze i funkcjonowaniu rządu, jedynego sposobu na uniknięcie «pułapki średniego dochodu»”.
(JAP)