Nie można sobie wyobrazić największego święta Węgrów, czyli Dnia Świętego Stefana – 20 sierpnia każdego roku (choć według kalendarza liturgicznego 16 sierpnia) – bez Mszy św. w kościele jego imienia w centrum Pesztu.
PIOTR BOROŃ
Fot. Andrew Shiva / Wikipedia / CC BY-SA 4.0
Na obchody Dnia Świętego Stefana w Budapeszcie składają się przede wszystkim uroczystości religijne w bazylice św. Stefana i państwowe na placu Lajosa Kossutha (kanonizowanemu w 1083 roku władcy Węgrzy zawdzięczają zarówno zdefiniowanie państwowości, jak i pełną chrystianizację). Towarzyszą im różne parady, pochody, festyny, eksplozje folkloru, degustacje, zabawy, tańce i hulanki, a wreszcie, gdy zapadnie zmrok, pokazy sztucznych ogni… A po nich dalsze zabawy aż do rana. Trudno opisać wszystko, co się dzieje w tym dniu w stolicy Węgier, więc skoncentrujmy się tym razem na opisie bazyliki św. Stefana, bo – gdy już ucichną wszystkie świętowania – ona będzie trwać na swym miejscu i niezależnie od tego, kiedy ją odwiedzimy, dostarczy nam wspaniałych doznań.
ZAMYSŁ I BUDOWA
Niewielkie pesztańskie wzgórze, na którym stoi dziś bazylika św. Stefana, słynęło kiedyś z cyrku, w którym walczyły dzikie zwierzęta. Teren ten nabył węgierski mieszczanin János Zitterbarth, by wybudować niewielki kościół. Gdy w 1838 roku doszło do wielkiej powodzi, gdyż Dunaj gwałtownie wystąpił z brzegów, okoliczni mieszkańcy schronili się wokół świątyni, jakby na wyspie, modląc się o ocalenie, bo stan wody wciąż się podnosił. Doczekali się łodzi, którymi przetransportowano ich na wyżej położone, bezpieczne tereny, ale zachowali sentyment do tego miejsca, gdzie znaleźli pierwszy ratunek i postanowili uwiecznić ten fakt postawieniem imponującej świątyni. Zaczęli wielką zbiórkę pieniędzy, a wielu dostarczało różne materiały budowlane. Zamysł budowy świątyni godnej Pesztu sięgał początków XIX stulecia, a jej patronem miał być św. Leopold, co Habsburgowie chcieli wykorzystać do ściślejszego związania Węgrów z Wiedniem. Przeważyły jednak węgierskie motywy patriotyczne i w 1845 roku miano zacząć budowę, której kształt powierzono doświadczonemu architektowi Józsefowi Hildowi, osławionemu budową katedry w Ostrzyhomiu i w Egerze. Powstanie 1848-1849 opóźniło przedsięwzięcie, więc faktycznie budowę rozpoczęto w 1851 roku. Gdy dobiegały końca prace konstrukcyjne, 78-letni Hild zmarł (w marcu 1867 roku), a kontynuację robót powierzono Miklósowi Yblowi. Ten jeszcze wcześniej oceniał, że filary, na których wspierała się kopuła, nie wytrzymywały jej ciężaru, a sama kopuła miała już pęknięcia. Przyczyną nieregularności struktury była różnorodność materiałów, pochodzących z darów. Dnia 22 stycznia 1868 roku tuż po godzinie 17 kopuła się zawaliła. To była tragedia, ale przynajmniej wyjaśniła się sprawa trwałości budowli. Inżynier Ybl mógł dokonać reszty koniecznych rozbiórek i zmienił nieco styl architektoniczny świątyni. Odszedł od klasycyzmu ku neorenesansowi. Prace szły wolno, bo obawiano się nowej katastrofy, a wybitny architekt zajmował się równocześnie jeszcze przebudową Zamku Królewskiego w Budapeszcie. Po jego śmierci w 1891 roku prace kontynuował József Kauser i dopiero 9 listopada 1905 roku nastąpiła konsekracja świątyni.
Bazylika w roku 1900. Fot. Fortepan / Saly Noémi
IMPONUJĄCA ŚWIĄTYNIA
W 1931 roku papież Pius XI podniósł jej rangę do bazyliki mniejszej. Kłopoty budowlane nie skończyły się jednak, ponieważ jeszcze w latach 1944–1945 niszczyły ją działania wojenne, a w 1947 roku nastąpił pożar drewnianej konstrukcji dachu i choć wkrótce wykonano konieczne prace remontowe, to jeszcze w 1982 roku uszkodziła ją wichura i właściwie dopiero w 2003 roku zabezpieczono ją w pełni przed niebezpieczeństwem katastrofy budowlanej. Ma imponujące rozmiary. Jest drugą co do wielkości (obok gmachu węgierskiego Parlamentu) budowlą w Budapeszcie i trzecią co do wysokości na Węgrzech (wyższa jest także bazylika św. Wojciecha w Ostrzyhomiu). Jako ciekawostkę można dodać, że obecnie węgierskie prawo zakazuje budowania w stolicy Węgier wyższych budowli niż bazylika św. Stefana. Kopuła, na której znajduje się punkt widokowy, sięga wysokości 96 m i prowadzi na nią wiele schodów – tak wiele, że dosłownie każdy, kto je przebył, podaje inną liczbę (odnotowałem rozpiętość od 297 do 364). Można też, chwała Bogu, skorzystać z windy, by ogarnąć wzrokiem piękną panoramę miasta. Przed bazyliką rozpościera się mozaikowy plac św. Stefana, nieopodal widnieje najpiękniejszy na świecie gmach narodowego parlamentu, a bardzo blisko oba brzegi Dunaju łączy Most Łańcuchowy (Széchenyi lánchíd), którego ukończenie w 1849 roku utworzyło z Pesztu, Budy i Obudy de facto jeden organizm miejski (nazwany oficjalnie Budapesztem w 1873 roku). Konkatedra na planie krzyża ma około 88 m długości i 55 m szerokości. Główny korpus otacza wieniec kaplic. Neoklasyczny fronton z dwiema imponującymi symetrycznymi wieżami nawiązuje do budowli greckich formą, ale w treści jest oczywiście chrześcijański, gdyż wsparty na pilastrach tympanon wypełnia rzeźba hołdu, składanego Matce Boskiej przez węgierskich świętych. Wszystko objaśnia napis „Ego sum via et veritas, et vita” (tzn. „Ja jestem drogą, prawdą i życiem”) – fragment z Ewangelii św. Jana [14,6]. Pod całą świątynią znajdują się podziemia, sięgające trzech pięter, a spoczywają w nich wybitni Węgrzy (co dla nas może być dziwne, także sławni piłkarze węgierscy). Wnętrze świątyni wypełniają malowidła wybitnych węgierskich artystów (głównie z początku XX wieku) i mieści się w niej wiele figur świętych. Do dekoracji jej wnętrza użyto 40 kg szczerego złota.
Fot. Roy Grundeken / licencja Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic
Ponieważ Budapeszt połączony został w 1993 roku z prastarą archidiecezją ze stolicą w Ostrzyhomiu, więc bazylika św. Stefana zyskała miano konkatedry, czyli arcybiskup ostrzyhomsko-budapeszteński ma de facto dwa swoje kościoły tej rangi.
Węgrzy czują bardzo silny emocjonalny związek ze swym kościołem. Tu znajduje się najcenniejsza dla Węgrów relikwia prawicy św. Stefana, z którą wiąże się znamienna opowieść. Gdy pierwszy koronowany władca Węgrów umierał w 1038 roku, pobłogosławił ostatnimi siłami swoich następców i poddanych na wszystkie przyszłe dzieje. Ponieważ po jego śmierci nastał czas zamętu, wierni słudzy udali się do Szekesfehervar, aby ukryć jego ciało przed ewentualnym sprofanowaniem. Okazało się wówczas, że (mimo upływu lat) właśnie jego prawa ręka zachowała się w doskonałym stanie. Zabalsamowano ją zatem i jako najcenniejsza relikwia krążyła po różnych krajach państwa św. Stefana. Cesarzowa Maria Teresa sprowadziła ją wreszcie do Wiednia, a następnie przekazała z szacunkiem do Pesztu, ustanowiwszy dla opieki nad nią specjalny Zakon Najświętszej Marii Panny. To właśnie członkowie zakonu ratowali ją podczas drugiej wojny światowej, ukrywając wraz z innymi najcenniejszymi pamiątkami w salzburskiej jaskini, by w 1945 roku mogła wrócić do stolicy, zaś w 1971 roku do specjalnej kaplicy relikwiarnej przy bazylice św. Stefana. Właśnie w święto 20 sierpnia noszona jest uroczyście w procesji ulicami Budapesztu.
Ma bazylika św. Stefana i sławne dzwony, a wśród nich wielki (prawie jak nasz Zygmunt) Wielki Dzwon Świętego Stefana o wadze ponad 9 ton (ok. 9250 kg i 240 cm średnicy). Przetopiony podczas drugiej wojny światowej na cele wojskowe, odtworzony w 1990 roku wrócił na swoje miejsce. Brzmi bardzo rzadko, ale zawsze w dniu 20 sierpnia. Do bazyliki św. Stefana może wejść do ośmiu i pół tysiąca ludzi, a zaparkować w podziemnym czteropiętrowym parkingu tuż przed nią ponad 400 samochodów.
MIŁE ZWIĄZKI Z POLSKĄ
W 1991 roku bazylikę św. Stefana odwiedził z duszpasterską wizytą ojciec święty Jan Paweł II. W 2015 roku trafiły do budapeszteńskiej bazyliki relikwie św. papieża. W maju ubiegłego roku (w setną rocznicę urodzin Karola Wojtyły) odsłonięto i poświęcono w jej wnętrzu (ulokowany zaraz przy wejściu) pomnik papieża Polaka. W uroczystości wzięli udział rodacy ze swoim duszpasterzem ks. Krzysztofem Grzelakiem. Właśnie w tej bazylice Polacy zwykli się często gromadzić jako członkowie Stowarzyszenia Katolików Polskich na Węgrzech pod wezwaniem św. Wojciecha. Pomnik Jana Pawła II (w skali 1:1) z dłońmi uniesionymi w górę do błogosławienia wiernych jest dziełem braci Lászlo i Norberta Kotormanów, a ufundował go osobiście proboszcz bazyliki św. Stefana ks. Gyoergy Snell.
Na uroczystości 20 sierpnia są zapraszani tradycyjnie przedstawiciele korpusu dyplomatycznego oraz hierarchowie duchowni. Dwa lata temu w tej najuroczystszej Mszy św. brał nawet udział ks. abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, wygłaszając homilię tłumaczoną na język węgierski.