Wycieczka do podkrakowskiej pustelni to nie temat wakacyjny czy „juromania”, ale całoroczna oferta religijno-turystyczna, a dla przyjaciół Węgier miejsce, które po prostu trzeba odwiedzić choć raz w życiu… by potem tu wracać!
Piotr Boroń
Przypadkowy turysta raczej nie spodziewa się zobaczyć w okolicach Skały zaskakujących skarbów z przeszłości ukrytych w lesie. Dolina Prądnika przyciąga raczej pięknem przyrody, malowniczymi widokami, wszystkim znanym zamkiem w Pieskowej Skale lub tworem skalnym o nazwie Maczuga Herkulesa. Jednak nikt, kto trafi do pustelni bł. Salomei – choćby i przypadkiem – nie żałuje. Położona jest ona bowiem na urwistym zboczu, z którego roztacza się widok na przepięknie, wijące się drogi Ojcowskiego Parku Narodowego, a jednocześnie dobrze schowana w leśnym gąszczu. Zaskakuje przechodnia, który nie spodziewał się w lesie spotkać tak okazałej budowli.
Jaka kobieta odważyłaby się dziś mieszkać w tej pustelni? A co dopiero w wieku XIII, kiedy te tereny były zupełnie dzikie i niedostępne. Ale przede wszystkim, co ma podkrakowska Skała wspólnego z Węgrami?
Zanim zaczniemy rozplatać zagadki historii, zostańmy jeszcze na chwilę w pustelni. Dziś góruje nad nią mały barokowy kościółek pw. Wniebowzięcia Najśw. Maryi Panny, powstały na zrębach romańskiej budowli dawnego klasztoru. Jednak w XIII wieku miejsce to stanowiło teren obronny, zabezpieczający Kraków przed najazdami. Grodzisko – jak podaje Jan Długosz – ufundował Henryk Brodaty w trakcie walk o sukcesję między nim a Konradem Mazowieckim.
Małopolski władca Bolesław Wstydliwy, przejmując ten obiekt w prawowite władanie, przekazał Grodzisko swojej siostrze Salomei – wtedy już klarysce z klasztoru w Zawichoście. Zbudowała ona tutaj klasztor i kaplicę pw. św. Marii Magdaleny, a ostatnie osiem lat życia spędziła w pozostałej do dziś pustelni poniżej kościoła. Obecny kościół wraz z murem to XVII-wieczne budowle pochodzące z lat 1677–1691.
Otaczają je kolumny z posągami: św. Kingi, Bolesława Wstydliwego, bł. Salomei i jej męża Kálmána (Kolomana Węgierskiego), księcia halickiego. I tutaj zaczynamy powoli odpowiadać na pytania: co wspólnego ma Grodzisko z Węgrami. Historia trochę się wyjaśnia, jednak tak jak Prądnik wijący się u stóp wzgórza, znowu gubi się w odmętach czasu, a przede wszystkim trudnych dla nas do zrozumienia zwyczajach książęco-królewskiego dworu.
Błogosławiona Salomea. Autor: Maksymilian Piotrowski / domena publiczna
KOMPROMISY POLITYCZNO-RELIGIJNE
Salomea urodziła się w roku 1211 (lub następnym) na Wawelu jako córka Leszka Białego i Grzymisławy z ruskich książąt Rurykowiczów, a jej chrztu dopełnił sam Wincenty Kadłubek – najsławniejszy kronikarz polski i również błogosławiony. Jej życie dość szybko wpadło w tryby typowej polityki dynastycznej. Początkowo rodzice zamierzali oddać małą Salomeę do klasztoru, co było zgodne również z jej pragnieniem. Jednak już jako mała dziewczynka została wydana za mąż za syna króla Węgier Andrzeja II (II. András) – jedenastoletniego wówczas – Kolomana, z którym miała zasiąść na tronie halickim. Andrzej II śmiało sięgnął po Ruś, ale zdając sobie sprawę z roszczeń Polaków co do ziem, które już kilkakrotnie były w posiadaniu naszych książąt, porozumiał się z Leszkiem Białym, aby władali nimi przedstawiciele obu zaprzyjaźnionych dynastii. Salomea miała zatem zrezygnować z obranej przez siebie drogi klasztornej i wejść w polityczne małżeństwo. Postawionym przez nią twardo warunkiem zawarcia związku małżeńskiego było zachowanie uczynionego przez nią kiedyś ślubu czystości. Mimo że Salomea musiała odegrać pewną rolę w polityce ojca, to jednak nie łamano jej sumienia i pozwolono wybrać taki styl życia, jakiego pragnęła. Tu przychodzi na myśl refleksja o współczesnych ubolewaniach nad duchem średniowiecza, nad łamaniem praw kobiet i nieposzanowaniem w dawnych czasach woli dziecka. Toż właśnie w dziejach Salomei zawiera się piękno epoki średniowiecza, gdy rodzina potrafiła pogodzić się z decyzją małoletniej księżniczki, jaki ma być jej styl życia, a ona wpisała się w dobre dla Polaków i Węgrów rozwiązania polityczne. Czuła w sobie przez całe życie powołanie zakonne, a z drugiej strony umiała nagiąć się do potrzeb polityki dynastycznej. To nie było wówczas rzadkością! Ośmioletnia Salomea przybyła zatem w 1219 roku na dwór węgierski, gdzie zaręczyła się z Kolomanem już wcześniej koronowanym na króla halickiego (1215), a następnie ze swoim 11 letnim mężem udała się do Halicza.
Niedługo jednak tam pozostali, gdyż wypędził ich stamtąd książę nowogrodzki Mścisław II Udały. W 1219 roku w asyście wojsk węgierskich powrócili do Halicza, ale znów w 1221 roku zostali przez Mścisława pokonani, a nawet pojmani i wypuszczeni z niewoli pod warunkiem, że złożą przysięgę iż zrezygnują z wszelkich roszczeń do Księstwa Halickiego. Ostatecznie zrezygnowali z tronu halickiego, wrócili na Węgry. Roszczenia węgierskie do Księstwa Halickiego zostały w XVIII wieku przez Habsburgów (jako władców Węgier) przekształcone w roszczenia do Galicji (tak zmienili też nazwę).
W 1225 r. po osiągnięciu stosownego wieku przez Salomeę zawarła ona z Kolomanem Halickim oficjalny ślub w kościele. Ostatecznie para przeniosła się do Dalmacji i Kroacji, gdzie oddali się działalności misyjnej, fundując wiele klasztorów aż do roku 1241, kiedy to na skutek odniesionych ran w bitwie nad rzeką Sajó (obecnie Sajo na Słowacji) zmarł Koloman.
PRACOWITE WDOWIEŃSTWO W KLASZTORZE
Mniej więcej 30-letnia wdowa powróciła do miejsca swego urodzenia, czyli do Krakowa, i przyoblekła się we franciszkański habit zakonny. Być może już wcześniej należała do trzeciego zakonu franciszkańskiego, ale dopiero po śmierci męża mogła w pełni zrealizować swoje powołanie z młodości. Do czasu ufundowania przez swojego brata, a księcia krakowsko-sandomierskiego Bolesława Wstydliwego klasztoru klarysek w Zawichoście, Salomea przebywała w Sandomierzu. W 1245 roku przeniosła się więc do Zawichostu, gdzie została ksienią, ale w obawie przed najazdami tatarskimi – a był taki w 1259 roku – powędrowała z klaryskami wkrótce do Skały (ok. 1262 r.), zwanej także Kamieniem Panny Maryi. Tam żyła do 1268 roku, a wspomnienie o niej jako „łaskawej księżnej” jest wciąż żywe. Dzięki niej niewielkie, a piękne miasteczko Skała uzyskało prawa miejskie na prawie średzkim. (Co ciekawe, średniowieczne prawo średzkie umożliwiało dziedziczenie nieruchomości przez kobiety, co było raczej rzadkością). W 1268 roku spisała w obecności swego brata Bolesława testament, zapisując wiele cennych rzeczy konwentowi, a po trzech miesiącach (w listopadzie) zmarła w klasztorze w Skale. Książę Bolesław ze swą małżonką Kunegundą – Kingą, córką króla węgierskiego Beli IV (ogłoszoną w 1999 roku świętą) sprowadzili jej szczątki do kościoła franciszkanów w Krakowie, gdzie złożono je w specjalnej krypcie. Jej kult doprowadził do przeniesienia elewacji relikwii do specjalnej kaplicy w tym samym kościele, w którym także spoczął Bolesław Wstydliwy. Ale pamięć o bł. Salomei nie ogranicza się do środowiska krakowskiego. W kościele Polskiej Parafii Personalnej w Budapeszcie przy ulicy Óhegy utca 11 (węg. Lengyel nemzetiségi templom) znajduje się poświęcony jej witraż, więc i Węgrzy mogą odwiedzić ją u siebie.
Wpływ Salomei na czasy polskiego średniowiecza był ogromny. Po pierwsze, rzuca się w oczy decyzja św. Kingi i Bolesława Wstydliwego o białym małżeństwie, a podejmowali ją w ścisłym związku ze wzorami starszej siostry Bolesława i szwagierki Kingi. Ale jeszcze ważniejsze było coraz ściślejsze wiązanie się rodów panujących w zaprzyjaźnionych państwach.
Mapa Grodziska na zachód od Skały. Źródło: Sławomir Skrzyniarz / licencja Creative Commons Attribution 2.5 Generic
INNE ATRAKCJE GRODZISKA
Grodzisko z miastem Skałą i otaczającymi go wsiami aż do XIX wieku pozostało własnością sióstr klarysek, choć one same przeprowadziły się do Krakowa około 1320 roku i zamieszkały w klasztorze przy romańskim kościele św. Andrzeja, gdzie trwają do dziś. Stara pustelnia bł. Salomei to niszczała, to znów podlegała naprawom, gdy sprawował nad nią pieczę ktoś troskliwy. Gdy w XVII wieku zintensyfikowano starania o beatyfikację Salomei, sfinalizowane szczęśliwie w 1673 roku, o Grodzisko zatroszczył się ks. Sebastian Piskorski, profesor Akademii Krakowskiej, skierowany tu jako opiekun w 1677 roku. Zadbał o renowację kościoła i kompleksu klasztornego w stylu barokowym, a nieopodal pustelni postawił figurę słonia z rzymskim obeliskiem na grzbiecie. Wzór wziął ewidentnie z Rzymu, gdzie według pomysłu Gianlorenza Berniniego na placu przed kościołem Santa Maria sopra Minerva stanął niewiele wcześniej genialny pomnik, który zachwyca turystów po dziś dzień. Ksiądz Piskorski, zwiedzający Rzym w 1671 roku też był pod jego wrażeniem i zamówił kopię do Grodziska jako do nowego centrum świata (boć tu żyła sławna Salomea!), a jakiś polski rzemieślnik wykonał słonia jak umiał – dość marnie… Dziś, gdy porównuje się oba pomniki, wszyscy czują, jak daleko temu z Grodziska do pierwowzoru, ale też każdy przyznać musi, że wzruszający jest w leśnej głuszy taki pomnik, który świadczy o mentalnej bliskości z Rzymem i polskiej wierności cywilizacji europejskiej.
Spójrzmy z podobnej perspektywy na pomnik Kolomana Halickiego w Grodzisku, który trwa wśród lasów jako świadek wielkiej historii przyjaźni polsko-węgierskiej, potwierdzanej związkami dynastycznymi.