Rozmowa z Tomaszem Sakiewiczem, redaktorem naczelnym „Gazety Polskiej”, w dniu IX Wielkiego Wyjazdu na Węgry
Tomasz Sakiewicz w Budapeszcie w marcu 2012 roku. Fot. PAP/Andrzej Hrechorowicz
Dziś rozpoczyna się dziewiąty już wyjazd Klubów „Gazety Polskiej” do Budapesztu. Tym razem jednak nie wiosną, lecz jesienią. Dlaczego?
Do tej pory Wielki Wyjazd na Węgry organizowaliśmy każdego roku 15 marca na święto Wiosny Ludów. W tym roku ze względu na ograniczenia związane z pandemią COVID-19 okazało się to niemożliwe. Przesunęliśmy więc nasz wyjazd na rocznicę wybuchu Powstania Węgierskiego 1956 roku. Jedna i druga rocznica jest bardzo silnie przez Węgrów kojarzona z Polską. W Wiośnie Ludów brało udział bardzo wielu Polaków, a naczelnym wodzem powstania węgierskiego w 1848 roku, był generał Józef Bem. Z kolei Powstanie Węgierskie było wywołane protestami pod pomnikiem generała Józefa Bema. Węgrzy zaczęli swoje powstanie od manifestacji poparcia dla Polski i naszej walki o niepodległość. Węgierska rewolucja zaczęła się wówczas pod pomnikiem generała Bema.
W tym roku Węgrzy obchodzą już 65. rocznicę węgierskiej rewolucji przeciw Sowietom. Powstanie było wyrazem walki o niepodległość, ale rozpoczęło się – jak pan wspomniał – od poparcia dla Polaków. W tym roku Polacy ruszą obok Węgrów w Marszu Pokoju. Jakie będzie przesłanie tej wspólnej manifestacji?
Unii Europejskiej nie udało się obalić rządów w Polsce i na Węgrzech właśnie dlatego, że jesteśmy razem. Wspólne stanowisko Warszawy i Budapesztu wielokrotnie zachęcało innych do współpracy. Przywódcy innych państw widzą, że nie muszą walczyć sami i mogą się do nas przyłączyć.
Nasz udział w tegorocznym wyjeździe do Budapesztu jest więc wyrazem poparcia dla wspólnej walki o naszą suwerenność w Europie. Bronimy prawa do demokratycznych wyborów i decydowania o własnym losie.
Jak polscy uczestnicy wyjazdów są odbierani w Budapeszcie przez zwyczajnych Węgrów? Rzeczywiście doświadczacie tej legendarnej polsko-węgierskiej przyjaźni?
Bez wątpienia tak. Doświadczyliśmy jej już podczas naszego pierwszego wyjazdu. Rzeczywiście jest tak, że Węgrzy traktują Polaków – jak to mówią – jak przyjaciół z Północy, czyli rodzaj odsieczy, która w razie potrzeby przychodzi z północy Europy.
Obecne władze w Budapeszcie pierwsze zaczęły przeprowadzać poważne reformy w kraju. I nasz przyjazd w roku 2012 był dla nich wyraźnym sygnałem, że nie zostali pozostawieni sami sobie. Dla nich to było wielkie wsparcie i byliśmy wówczas witani naprawdę ciepło. Widziałem wtedy Węgrów całujących na klęczkach polską flagę. Taki widok na długo zostaje w pamięci.
Oczywiście różne są zakręty historii i nie zawsze interesy Warszawy i Budapesztu są do końca spójne, ale wydaje się, że taka nić przyjaźni, kiedy myślimy podobnie i kiedy się wzajemnie wspieramy, jest bardzo silna. Wydaje się więc, że ta przyjaźń polsko-węgierska jest nie do zniszczenia.
Ile osób weźmie udział w tegorocznym wyjeździe na Węgry?
Tylko z Warszawy i Krakowa pociągiem do Budapesztu pojedzie pół tysiąca osób. Do stolicy Węgier nasi rodacy dojadą również autokarami z innych polskich miast. Spodziewamy się też wielu grup z różnych krajów Europy, w tym z Litwy i z Włoch. To są zarówno Polacy mieszkający w innych państwach, jak i osoby innych narodowości.
W naszym największy wyjeździe na Węgry wzięło udział 10 tys. osób. Przeciętnie co roku jest to kilka tysięcy uczestników. Oczywiście w tym roku ograniczenia covidowe zmniejszyły liczbę uczestników, bo żądania testów, szczepień etc. niosą za sobą dodatkowe koszty i duże utrudnienia. Część osób, zwłaszcza starszych, obawia się też wyjazdów podczas trwania pandemii. Mimo to spodziewamy się, że będzie nas w Budapeszcie co najmniej tysiąc. Będziemy więc podczas marszu bardzo widoczną grupą.
Od przyszłego roku – jeżeli będzie już taka możliwość, bo pandemia w przyszłym roku powinna być już w fazie schyłkowej – będziemy chcieli wrócić do tradycji Wielkich Wyjazdów na Węgry w marcu, a nie w październiku.
(JAP)