Joszko Broda, multiinstrumentalista znany ze współpracy między innymi z Luxtorpedą, Arką Noego, 2Tm2,3, Voo Voo, Raz Dwa Trzy oraz Anną Marią Jopek, wystąpił w Instytucie Felczaka. Zaprezentował instrumenty, których od dawien dawna używają zarówno Węgrzy, jak i Polacy. Nie zabrakło też tradycyjnego wspólnego kolędowania.
Joszko Broda z córką Marysią w Instytucie Felczaka. Fot JAP
Joszko Broda, który z żoną Deborę ma już jedenaścioro dzieci – dziewięciu synów i dwie córki – podczas kameralnego koncertu w warszawskiej siedzibie Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej im. W. Felczaka wystąpił wraz z pięknie śpiewającą Marysią (estradowe talenty od najmłodszych lat są jak widać dziedziczne, bo sam Joszko Broda na scenie debiutował przecież w wieku zaledwie czterech lat).
Joszko Broda, muzyk grający między innymi na drumli, fujarze postnej, fujarze sałaskiej, fujarkach pięcio- i sześciootworowych, rogach, trombicie, skrzypcach, gajdach, kozie, okarynie, liściu, słomce, trzcinie i kamieniach, pokazał, jak się gra na instrumentach znanych zarówno w Polsce, jak i na Węgrzech. Dał więc znakomity popis gry na drumli. Grał też na kamieniu z wydrążonymi dziurkami, a także na okarynie – a więc na instrumencie, który – jak zauważył sam multiinstrumentalista – występuje wszędzie tam, gdzie jest glina. Muzyk zaprezentował również możliwości gry na dudach i na fujarze.
– Jak byłem młodym chłopakiem, to do Budapesztu zaprosił nas József Antall, pierwszy premier demokratycznych, niekomunistycznych Węgier. Byli ludzie z wielu ciekawych miejsc. Dzięki tamtemu zaproszeniu zrobiłem potem razem z Węgrami masę wspaniałych rzeczy – wspominał na koncercie w Instytucie Felczaka Joszko Broda.
Znany multiinstrumentalista, który na Węgrzech występował wielokrotnie, chwalił ten kraj za podejście do edukacji muzycznej i przekazywania tradycji kulturowej. – Na Węgrzech wystarczy chcieć, aby zacząć grać czy pozwolić grać dziecku. Jeśli jest chęć, to jest dostęp do nauczycieli, do instrumentów. Z niczym nie ma żadnego problemu, w każdym węgierskim mieście – zauważył Joszko Broda, prezentując dudy wykonane z kawałka taniego materiału, reklamówki, gumowej rękawiczki, które na Węgrzech można kupić za równowartość około 80 złotych. – W Polsce dudy trudno kupić nawet mnie, zawodowemu dudziarzowi – podkreślił muzyk, zauważając, że lekcję, którą odrobili już Węgrzy, Polacy wciąż mają jeszcze do odrobienia.
Tuż przed świętami nie mogło również zabraknąć tematu kolędowego. Joszko Broda zaprezentował zarówno tradycyjne kolędy, jak i gawędy. Opowiadał o bożonarodzeniowych zwyczajach ze swojej wsi, na przykład o porannym kolędowaniu w dniu św. Szczepana z gałązkami świerkowymi przez tzw. połaźników. Nie mogło zabraknąć również tradycyjnego Orszaku Trzech Króli, a także wspólnego śpiewania kolęd z gośćmi i pracownikami Instytutu Felczaka.
Podczas spotkania odczytano również list z życzeniami od – nieobecnego z powodu choroby – dyrektora Instytutu Felczaka Macieja Szymanowskiego. „Instytut im. Wacława Felczaka może uznać bieżący rok za udany. Udany dla współpracy polsko-węgierskiej, ale także dla tego wszystkiego, na czym tak bardzo naszemu Patronowi zależało. Jesteśmy żywym znakiem współpracy, a zarazem braku zgody na politykę «dziel i rządź» w Europie Środkowej” – zauważył profesor Maciej Szymanowski. „Dlatego bardzo dziękuję za Waszą pracę, współpracę i obecność na dzisiejszej uroczystości – jakże pięknie nawiązującej do tego, co w polskiej i chrześcijańskiej kulturze jest najpiękniejszego. Szczęść Boże! Życzę Wszystkim Państwu błogosławionych, zasobnych w przeżycia duchowe, artystyczne i kulinarne Świąt Bożego Narodzenia” – życzył dyrektor Instytutu Felczaka.
(JAP)