Węgrzy twierdzą, że chrzest zawdzięczają św. Stefanowi, ale odrodzenie katolicyzmu po osłabieniu w dobie reformacji protestanckiej kardynałowi Pázmányemu. To w Polsce odbywał on jezuicki nowicjat i stawiał pierwsze kroki jako duchowny.
Piotr Boroń
Rozpoczęta w 1517 r. przez Marcina Lutra reformacja protestancka przybierała w każdym kraju formę, uwarunkowaną głównie wcześniejszymi doświadczeniami politycznymi. We Francji dała symbole dwóm zwaśnionym obozom, rywalizującym o władzę. W Skandynawii oraz Anglii pozwoliła monarchom uwłaszczyć się na majątku Kościoła i umocnić swoją pozycję. W Rzeczpospolitej Obojga Narodów nie skłóciła szlachty, ale dała dodatkowe argumenty przeciw królewskiemu absolutyzmowi. W Rzeszy stała się otwartym buntem wielu książąt przeciw cesarzowi. Na Węgrzech, gdzie Kościół katolicki był podporą rządów habsburskich, porzucenie go stało się demonstracją dezaprobaty dla Habsburgów. Z dalekiej perspektywy możemy nawet stwierdzić, że echa tamtych decyzji brzmią do dziś. Co prawda dziś religie reformowane deklaruje na Węgrzech dwa razy mniej obywateli niż katolicyzm, ale w drugiej połowie XVI wieku było inaczej, a tendencje były wręcz przerażające dla Kościoła katolickiego. Odwrócenie tendencji papiestwo zawdzięcza właśnie takim ludziom jak prymas Péter Pázmány, który podjął działalność zarówno na polu wewnętrznego uzdrawiania katolicyzmu jak i akcji zewnętrznych, czyli polemiki z protestantami i kalwinami.
Źródło: domena publiczna
POCHODZENIE I NAWRÓCENIE
Zanim to nastąpiło Péter Pázmány, urodzony w Transylwanii w Nagyvárad (pol. Waradyn, obecnie rumuńska Oradea) w 1570 roku w rodzinie kalwińskiej, musiał sam dojrzeć do decyzji o przejściu na katolicyzm. Pomogła mu w tym nieco jego macocha (wcześnie stracił matkę) Barbala Toldi. Nie wiemy czy również jego ojciec się nawrócił, natomiast młody Piotr przeszedł na katolicyzm ok. dwunastego roku życia. Swoje nawrócenie zawdzięczał także słynnemu węgierskiemu jezuicie Istvánowi Szanto.
W tym czasie rządy w Transylwanii sprawował Krzysztof Batory (węg. Báthory Kristóf), brat naszego króla Stefana, który był bardzo przychylny sprowadzaniu jezuitów i stworzeniu szkoły katolickiej. Sam założył rezydencję jezuicką w Székesfehérvárze oraz rezydencję ze szkołą w Kolozsvárze (obecnie rumuński Cluj-Napoca). Do tej pracy ściągnął wojewoda Krzysztof słowackiego jezuitę Lelesiusa, który wsławił się dysputami z innowiercami. Zwłaszcza gdy Stefan został królem Polski katolicy na Węgrzech poczuli w nim także mocnego protektora i zaczęli wychodzić z ukrycia. Dzięki temu w 1579 roku w opuszczonym opactwie zaczęto organizować szkołę (później przeniesioną do centrum do klasztoru sióstr franciszkanek 1581). Pojawił się tam sam Jakub Wujek, prowadząc misje i działalność kontrreformacyjną. Niestety, w 1581 roku zmarł wojewoda Krzysztof i sprawy zaczęły się komplikować. Choć nie od razu, gdyż wciąż żył król Batory i zapewniał o swojej sympatii dla projektu. Udało się więc jezuitom utworzyć szkołę, odnowić kościół a nawet przejąć opiekę nad młodocianym synem Krzysztofa – Zygmuntem.
Dzięki temu w 1585 roku młody Péter Pázmány mógł wstąpić w progi szkoły w Kolozsvárze, która cieszyła się ogromnym poważaniem nawet wśród protestantów, którzy posyłali tam swoje dzieci. Szkoła jezuicka kształciła w literaturze antycznej, retoryce, prowadzeniu dysput. Dawała doskonałe podstawy do dalszej edukacji. W 1588 roku kiedy zabrakło już protektoratu Batorych (Zygmunt był zbyt słaby) jezuici zostali z Transylwanii wygnani i powrócili dopiero w 1595 roku, zaś szkołę w Kolozsvárze odzyskali w 1599 roku.
NOWICJAT W KRAKOWIE
W wieku 18 lat Pázmány wstąpił do zakonu jezuitów, a ponieważ Kolozsvár należał wtedy do prowincji polskiej w 1588 roku przybył do nowicjatu w Krakowie. Przeniesiony z Braniewa od dwóch lat znajdował się w królewskim mieście przy nieistniejącym dziś kościele św. Szczepana. Fundatorka Anna Komarnicka dała na ten cel wieś w pobliżu Krakowa choć zamierzała ufundować nowicjat w Birczy koło Przemyśla. Wtedy jezuici zaczęli kuć żelazo póki gorące i wystarali się za przyczyną jezuity Possevina u Stefana Batorego o dom i kościół św. Szczepana w Krakowie. Na to król chętnie się zgodził, a ponadto rozciągnął swoje prawo patronatu na jezuitów. Podobnie i biskup Myszkowski – szybko wyraził zgodę. Dzięki temu powstał nowicjat w Krakowie, a na jego utrzymanie oprócz daru Komarnickiej jezuici otrzymali jeszcze kilka innych wiosek.
O wiele z tych rzeczy zatroszczył się nie kto inny jak sam Piotr Skarga, który po pierwsze zjednał Annę Komarnicką dla jezuitów, a ponadto w 1588 roku wykupił kamienicę Salomonowską, przylegającą do kościoła, aby tam umieścić kuchnię, jadalnię i dormitorium, gdyż początkowo nowicjat miesił się w dawnej plebani kościoła św. Szczepana. Péter Pázmány jednak nie doczekał tych luksusów, gdyż wkrótce został przeniesiony do Jarosławia, a później w 1591 roku do Wiednia.
Pierwszym mistrzem nowicjatu w Krakowie był Szkot Robert Abercromby przybyły wraz z dwudziestoma klerykami z Braniewa. Następnym Włoch Fabrizio Pallavicini, na którego rektorat przypadło ciężkie pierwsze doświadczenie morowego powietrza w 1588 roku, kiedy to klerycy przenieśli się do willi w Stępocicach.
Nowicjat jezuicki był prawdziwym umieraniem sobie i swojemu ja. Oprócz nauki teologii młodzi klerycy obsługiwali więźniów, katechizowali dzieci i lud wiejski. W domu św. Barbary przy Małym Rynku po dwóch udawali się, aby czytać do posiłków i posługiwać w domu. Raz do roku odprawiali pielgrzymkę żebraczą, kiedy to dla pokory udawali się bez pieniędzy dla zebrania jałmużny.
Obok Skargi mógł młody Pázmány spotkać o. Stanisława Warszewickiego, wielkiego erudytę i jednego z najbardziej wpływowych jezuitów, spowiednika królowej Katarzyny Jagiellonki, zaufanego posła króla do Szwecji, mistrza pióra, który doprowadził wielu dysydentów z powrotem do wiary, a wreszcie niezwykle pokornego księdza, który zmarł, niosąc pomoc zarażonym morem.
Jak pisze o Pázmánym w swojej monografii Sándor Sík, właśnie w nowicjacie w odcięciu od rodziny i ojczyzny, ukształtował się jego silny i zdecydowany charakter oraz wielkie poświęcenie dla sprawy rekatolicyzacji Węgier i swojej ukochanej Transylwanii.
W roku 1590 udał się na trzy lata do Wiednia, aby ukończyć filozofię, a następnie do Rzymu (1593–1597), gdzie otrzymał święcenia kapłańskie. Rzym tętnił życiem, ale wydaje się, że Pázmány wsłuchiwał się w bardziej subtelne głosy prawdziwej świętości, która objawiła się w działalności Filipa Neri i jego oratorium, Kamila de Lellis opiece nad chorymi, Józefa Kalasanciusza i jego pierwszej szkoły dla ubogich czy pisarstwo Franciszka Salezego.
W 1597 roku został wysłany do Grazu, który był głównym ośrodkiem walki kontrreformacyjnej. Młody ksiądz poświęcił się tu pisarstwu i nauczaniu filozofii na uniwersytecie. Jednak ciągnęło go do ojczystego kraju i widział konieczność pracy dla dobra Węgier i katolików. W roku 1600 udało mu się wyjechać na Węgry i przeprowadzić skuteczną akcję nawrócenia kilku wpływowych rodzin (Esterházy, Apponyi, Bánffy), które powróciły na łono Kościoła wraz ze swoimi poddanymi. Po powrocie do Grazu przeżył trudności w monotonnej pracy przy biurku. Choć ten okres zamknął sześcioma opasłymi tomami wygłoszonych przez siebie wykładów, jednak jego bogata osobowość, temperament nie pozwoliły mu dłużej siedzieć w murach uczelni.
W OJCZYŹNIE
Wyjechał na Węgry, gdzie został prawą ręką arcybiskupa Forgacha, przez co dostał się w krąg najwyższych dostojników węgierskich oraz rodziny królewskiej Habsburgów i Macieja II (węg. II. Mátyás), a zwłaszcza Ferdynanda II (węg. II. Ferdinánd). Oprócz spraw religijnych Pázmány był bardzo przejęty kwestią turecką, a później również niebezpieczeństwem ze strony Niemiec. Bardzo zależało mu więc na zjednoczeniu Węgier, aby skutecznie oprzeć się tym żywiołom. Bolał więc nad rozłamem religijnym także dlatego, że osłabiał on ducha patriotycznego.
W roku 1615 odszedł z zakonu jezuitów mimo usilnych protestów generała Aquavivy. Jednak papież Paweł V chętnie podpisał jego zwolnienie, gdyż widział w nim nadzieję na przyszłość węgierskiego kościoła. Nie mylił się. Po śmierci Forgacha w 1616 r. Pázmány został arcybiskupem Ostrzyhomia (węg. Esztergom). Z jezuitami jednak wciąż utrzymywał dobre stosunki, wykorzystując ich do pracy na Węgrzech. I jak pisze jeden z historyków jezuickich Stanisław Załęski: „… i w sukni jezuickiej, pomimo, że był arcybiskupem i kardynałem pochować się kazał” (Jezuici w Polsce, t. IV, s. 465).
Od razu po nominacji napisał list do papieża, przedstawiając w nim smutną sytuację narodu węgierskiego, w którym ledwo 10 procent było katolikami. Przedstawił też sześć punktów naprawy, skupiając się głównie na edukacji księży i misjach ludowych. Sam wyłożył pieniądze na szkoły i kształcenie młodzieży. Popierał ich kształcenie w Rzymie w Collegium Hungaricum. W Wiedniu wykupił dom dla węgierskich studentów, którzy garnęli się do niego, widząc w nim człowieka aktywnego. Oprócz tego był gorliwym wykonawcą zaleceń soboru trydenckiego, wizytując parafie, klasztory, troszcząc się zarówno o dobro materialne jak i duchowe powierzonych miejsc. Choćby wspomnieć należy o jego działalności literackiej, dzięki której nazwany jest ojcem prozy węgierskiej. Z czterdziestu pięciu swoich prac dwadzieścia trzy napisał po węgiersku. Jemu Węgrzy zawdzięczają przełożenie słynnego dzieła Tomasza à Kempis „O naśladowaniu Chrystusa” i ułożenie „Modlitewnika”.
W 1623 roku założył Pazmaneum, przekazując 115 tysięcy ówczesnych forintów dla kształcenia studentów. Podobne chciał założyć w Pozsony (dziś słowacka Bratysława). Zostawił na to pieniądze w testamencie. W 1635 roku założył uniwersytet w Nagyszombat (dziś słowacka Trnava) – po latach przeniesiony do Budapesztu, powierzając w nim naukę jezuitom. Uniwersytet posiadał dwa wydziały: teologię i sztukę.
Na to wszystko sam zorganizował pieniądze, zarządzając swoim majątkiem osobiście. Jak pisze Tibor Csorba, Pázmány wydał około miliona forintów na swoje zbożne dzieła, podczas gdy pałac w Wiedniu można było kupić za kilka tysięcy. To pokazuje rozmach i wizję Pázmányego. W roku 1637 roku zmarł w Pozsony i w tym mieście został pochowany. Jego pamięć na Węgrzech jest w różnych kręgach życzliwa, a i Polacy powinni zaliczać go do wybitnych działaczy katolickich.