Back to top
Publikacja: 14.01.2023
Wybory prezydenckie w Czechach. Pierwszą turę wygrał emerytowany generał Petr Pavel. W drugiej turze będzie walczył z byłym premierem
Polityka

Emerytowany generał Petr Pavel odniósł niewielkie zwycięstwo nad byłym miliarderem Andrejem Babišem w pierwszej turze wyborów prezydenckich w Czechach. Frekwencja była bardzo wysoka. Obu kandydatów, którzy dostali się do drugiej tury, dzieli różnica zaledwie kilkunastu tysięcy głosów. Następcę Miloša Zemana Czesi wybiorą za dwa tygodnie.


Emerytowany generał Petr Pavel obserwuje w sztabie wyborczym informacje o najnowszych wynikach. Fot. Vit Simanek/CTK/PAP


Tegoroczne głosowanie to dopiero trzecie bezpośrednie wybory prezydenta Republiki Czeskiej. Dwukrotnie wygrywał w nich urzędujący prezydent Miloš Zeman, którego druga kadencja kończy się w marcu obecnego roku. 

Pierwsza tura wyborów – do której zgłosiło się aż dziewięcioro kandydatów – odbyła się w dniach 13–14 stycznia i zgodnie z przedwyborczymi sondażami nie wyłoniła nowego prezydenta. Najwięcej głosów (35,39 proc.) zdobył były szef Komitetu Wojskowego NATO, emerytowany generał Petr Pavel. Drugie miejsce, zdobywając 35 proc. głosów, zajął były premier Andrej Babiš (ANO). Na ostatnim miejscu podium znalazła się była rektor Uniwersytetu Mendla w Brnie, 44-letnia profesor ekonomii Danuše Nerudová, która otrzymała 13,92 proc. głosów.

Emerytowany generał zdobył zdecydowaną większość głosów w Pradze, podczas gdy Babiš wyraźnie lepiej radził sobie na wsi i w mniej zaludnionych regionach – wynika ze wstępnych rezultatów pierwszej tury wyborów.

Zarówno Petr Pavel, jak i Andrej Babiš mają w życiorysach komunistyczną przeszłość. Ten drugi przed zmianą reżimu był nawet współpracownikiem komunistycznej tajnej policji politycznej. Po 1989 roku generał Pavel zdobył najwyższe świadectwa bezpieczeństwa NATO, a Andrej Babiš dorobił się fortuny i został jednym z najbogatszych mieszkańców Czech.

Jak zauważył w analizie opublikowanej na stronach Ośrodka Studiów Wschodnich Krzysztof Dębiec chociaż „kompetencje głowy państwa w Czechach należy określić jako ograniczone, to w praktyce ranga tego urzędu była dotychczas wyższa, niż wynika to z samych zapisów konstytucji, gdyż piastowali ją ludzie, którzy odcisnęli najsilniejsze piętno na krajowej polityce ostatnich trzech dekad. Znajduje to odzwierciedlenie w znaczącym zainteresowaniu opinii publicznej zarówno styczniową elekcją, jak i generalnie wyborami głowy państwa”. Zainteresowanie wyborców przekłada się na frekwencję przy urnach. W pierwszej turze w 2013 roku głosowało 61,31 proc., a w drugiej 59,11 proc. uprawnionych. W roku 2018 było to odpowiednio 61,92 oraz 66,6 procent. W tegorocznych wyborach w pierwszej turze do urn poszło aż 68,24 proc. uprawnionych.

„Konserwatysta od dawna nie miał tak trudnego wyboru jak dzisiaj. Ośmiu kandydatów na prezydenta republiki i ani jednego nie można określić jako konserwatywnego. Większości z nich nie można nawet nazwać politykami w pełnym tego słowa znaczeniu. To dziwna mieszanka outsiderów, egzotyków, marketingowych produktów i rozdętych ego, których debaty są tak nudne, że z łezką w oku wspomina się Miloša Zemana – jeszcze w ostatnich wyborach był zabawniejszy i nawet wtedy wyglądał, jakby umierał...” – zauważył w wyborczym komentarzu Matyáš Zrno, redaktor naczelny czeskiego portalu Konzervativni Noviny.

Rozstrzygające głosowanie zaplanowano na ostatni styczniowy weekend (27–28 stycznia). 

(JAP)