Artykuł ten powstał, by usatysfakcjonować Czytelników, którzy dociekają głębszych tajemnic rodu Zrinskich. Ogranicza się je czasem tylko do dwóch Mikołajów (chorw. Nikola, węg. Miklós), z których jeden był bohaterem Szigetváru, a drugi, równie dzielny w boju, opisał heroizm przodka i stał się najwybitniejszym przedstawicielem węgierskiego baroku.
Tymczasem wielu Zrinskich zasługuje na uwagę, a wszyscy wpisują się w fenomen unii chorwacko-węgierskiej.
Herb rodu Zrinskich
GENS LITHUANUS, NATIONE POLONUS
- znaczy to po polsku „z rodu litewskiego, więc narodowości polskiej” i było czterysta lat temu, w dobie unii polsko-litewskiej stwierdzeniem dość naturalnym. Dopiero, gdy doszło do „rozwodu” narodów pod wpływem koncepcji separatystycznych i tworzenia państw jednonarodowych, slogan taki stał się anachronizmem. W XVII wieku i wcześniej podobne związki łączyły Chorwatów z Węgrami, to znaczy, że chorwacki ród Zrinskich mógł być przepojony węgierskim patriotyzmem w szerszym wydaniu, nie rezygnując z patriotyzmu w węższym, chorwackim zakresie. Nota bene, na użytek polityczny, przy dużych nakładach propagandowych także dzisiaj pracuje się często nad dzieleniem i łączeniem wielkich grup etnicznych, społecznych lub interesów. Równie intensywnie w naszych czasach ktoś pracuje nad oddzieleniem Kaszubów, Ślązaków czy Mazowszan od reszty Polaków jak i łączeniem Austriaków z Niemcami…
Drugi problem tegoż rodu był podobny do odczuć wielu Węgrów, którzy w XVI-XIX wieku przy braku suwerenności, a będąc zależnymi w Transylwanii od sułtanów tureckich, a Królestwie Węgierskim poddanymi i ciemiężonymi przez niemieckich Habsburgów, chwytali się różnych metod, by odzyskać państwo prawdziwie własne. Zdarzało się przy tym, że znajdowali się w dwóch przeciwnych armiach, jak Polacy w trakcie pierwszej wojny światowej w armiach rosyjskiej oraz austriackiej i niemieckiej. Tłumaczenie cudzoziemcom dziejów rodu Zrinskich (węg. Zrínyi család) jest zatem tak trudne jak zrozumienie historii przyjaźni królewicza Władysława IV z kozackim atamanem Piotrem Konaszewiczem Sahajdacznym, przechodzącej w królewskie plany wyzwolenia od muzułmanów Bałkanów przy gremialnym udziale Kozaków, kończące się największym z powstań na Ukrainie przeciw Rzeczpospolitej. Mówiąc najkrócej, jeden z najbardziej patriotycznych rodów w dziejach Węgrów miał chorwackie pochodzenie, osiągnął zaszczyty kariery u Habsburgów w podzięce za bezgraniczne poświęcenie w wojnach z Turkami, by w końcu spożytkować swe siły i autorytet przeciw Habsburgom dla wolności Węgier, tracąc życie z rąk austriackich. Henryk Sienkiewicz, konstruując w „Krzyżakach” postać pana Fulko de Lorche z Lotaryngii, genialnie pokazał – jak się to dziś mówi – ufoludka, który nijak nie może pojąć środkowoeuropejskich komplikacji, w których przyszło mu się poruszać. Któż zatem lepiej może zrozumieć Węgrów niż Polacy…
PROTOPLASTA RODU
Ban chorwacki (odpowiednik polskiego palatyna a hiszpańskiego wicekróla) Mikołaj Zrinski (chorw. Nikola Šubić Zrinski, węg. Zrínyi IV. Miklós), już jako dwudziestojednolatek zasłynął z męstwa w służbie u Habsburgów przy obronie Wiednia przed wojskami sułtańskimi w 1519 roku. W trzy lata później śmiałym manewrem ocalił armię cesarską, a potem nieraz przysłużył się Habsburgom w walkach przeciw węgierskiemu konkurentowi Janowi Zapolyi (węg. Szapolyai I. János) do korony węgierskiej. Życie zakończył bohatersko i brawurowo, broniąc Szigetváru, a dokładniej kontratakując wielokrotnie liczniejsze siły muzułmańskie w 1566 roku. (Szerzej o tym w artykule z 14 stycznia 2024 roku.)
WIELCY POTOMKOWIE
Wielkość rodu trwała dzięki potomkom Nikoli. Jego syn, Juraj IV Zrinski (węg. Zrínyi IV. György) urodził się w 1549 roku, przejął dobra po ojcu, a Habsburgowie przyznali mu też dziedzicznie tytuł wielkiego skarbnika (dosłownie Wielkiego Mistrza Skarbu Królestwa Węgier i Chorwacji, węg. tárnokmester). Dbał o swe posiadłości i walczył z Turkami jak ojciec, ale zasłynął głównie z przejścia na luteranizm, co przesądziło o losie wszystkich jego poddanych, gdyż zostali zmuszeni do tej samej konwersji, a której nie chcieli. Wielu historyków zastanawiało się, jakie motywy nim kierowały, bo że wywołało to nawet otwarte bunty mieszkańców jego ziem to zostało udokumentowane. Niektórzy widzą w tym element planu separowania się od Habsburgów, których nie darzył zaufaniem. Taka postawa nie byłaby odosobniona wśród ówczesnych elit węgiersko-chorwackich. Zmarł w 1603 roku, pozostawiając dwóch synów. Starszy Nikola otrzymał imię na cześć dziadka, a młodszy Juraj V Zrinski (węg. Zrínyi V. György) na cześć ojca i właśnie ten odziedziczył urząd Bana Chorwacji.
Juraj V wychowany był w duchu protestanckim i od wczesnej młodości uchodził za dzielnego wojownika i dobrego wodza, a brał udział w kampaniach już jako 16-latek. Mawiano o nim, że język ma jeszcze ostrzejszy niż rapier, co miało stać się wkrótce przyczyną jego śmierci. Już jako 23-latek został Banem i jako taki czuł się zobowiązany do wiernej służby Habsburgom w wojnie trzydziestoletniej. Trafił pod rozkazy największego z cesarskich wodzów Albrechta Wallensteina, będąc jak on formalnie mieszkańcem Królestwa Czeskiego. Wallenstein był genialnym strategiem i taktykiem, ale przeszedł do historii przede wszystkim jako menedżer wojenny, który zapewniał olbrzymie dochody swoim oficerom, ale wymagał też od nich bezgranicznego posłuszeństwa. Juraj V nie darzył go sympatią od pierwszego wejrzenia, a jak mówiono powszechnie, po pewnej ostrej kłótni między nimi w 1626 roku w kwaterze obozowej pod dzisiejszą Bratysławą (węg. Pozsony), Wallenstein polecił otruć go. Sprawców nie złapano za rękę, ale dziwna śmierć 27-latka 28 grudnia tak była tłumaczona od początku przez towarzyszy broni. Nawiasem mówiąc, Wallenstein został zamordowany w 1634 roku przez napastników prawdopodobnie działających z rozkazu cesarza Habsburga, do czego ten się oczywiście nie przyznał. Juraj V miał ze swą żoną Magdaleną (węg. Magdolny) z możnego węgierskiego rodu Széchy dwóch synów: Mikołaja (ur. w 1620) i Piotra (ur. w 1621). Kolejno byli Banami Chorwacji.
Miklós Zrínyi (węg. Zrínyi VII. Miklós) wychowywał się na dworze kard. Pétera Pázmánya, pełniąc funkcję zaufanego sługi, a przy tym korzystał z ogromu jego wiedzy. Wielkie znaczenie dla jego rozwoju humanistycznego miała podróż do Italii, gdzie zapoznał się dość gruntowanie nie tylko ze sztukami plastycznymi i architekturą barokową, ale i dawnym pisarstwem. W efekcie studiów i podróży z równą łatwością mówił po chorwacku, węgiersku, włosku, niemiecku, turecku i po łacinie. Znał najważniejsze utwory we wszystkich tych językach, a nawet umiał zręcznie naśladować ich styl. Powróciwszy na Węgry zaangażował się w wojnę XXX-letnią i jako 25-latek zorganizował własną armię, na czele której dał się poznać jako jeden z największych wodzów swoich czasów. Pod Szakolczą (obecnie Skalica na Słowacji) rozbił duże siły szwedzkie, biorąc do niewoli dwa tysiące przeciwników, uchodzących w Europie za najlepszych piechurów, a pod Egerem przyszedł ze zbawienną pomocą cesarzowi Ferdynandowi III, którego zaskoczyły nocą wielkie siły gen. Karola Gustawa Wrangla. Pokonał też współpracującą z Turkami armię Jerzego Rakoczego (węg. I. Rákóczi György) – tego samego, który najechał Rzeczpospolitą w 1656 roku. Największym, wręcz szaleńczym przedsięwzięciem wojennym Mikołaja VII Zrinyiego była wyprawa wojenna 240 kilometrów w głąb Imperium Osmańskiego, której celem było zniszczenie mostu Sulejmana (węg. Eszéki híd), który od 1566 roku łączył Dardę z Osijekiem (węg. Eszék) i dawał możliwość łatwego przerzutu posiłków tureckich na Węgry. Pełny sukces wyprawy rozsławił wodza tak dalece, że od większości władców chrześcijańskich z papieżem Aleksandrem VII na czele (a nawet Ludwika XIV cicho sprzyjającego Turkom) otrzymał wysokie odznaczenia.
Żonaty z Euzebią Drašković – krewną urzędującego Bana Chorwacji – nie tylko w dzielności wojownika, ale i matrymonialnego dyplomaty powtórzył sukcesy swego imiennika z XVI wieku. To najwłaściwsze miejsce, by podkreślić, że przeszedł do historii przede wszystkim jako znawca życiorysu Nikoli Zrinyiego, a szczególnie epizodu obrony Szigetváru przez swego wielkiego przodka. Mając wielki talent literacki, napisał zimą 1648/9 „Opresję Sygetu” (węg. „Szigeti veszedelem”) – poemat epicki w piętnastu księgach, co uczyniło zeń najwybitniejszego literata węgierskiego baroku. Jest w nim kompozycja Wergiliusza i duch Torquato Tasso, a chociaż pisany w jednym z węgierskich dialektów (Göcsej), naszpikowany został – jak rodzynkami – wieloma obcojęzycznymi wyrażeniami.
Motywy działań wojennych Zrinyiego budziły od początku różne wątpliwości. Służył Habsburgom w wojnach przeciw Turkom, ale właśnie Habsburgowie najbardziej podejrzewali go, że czyni to dla usamodzielnienia się Węgrów zarówno od Wiednia jak i Stambułu. Świadczył o tym także spisek Wesselényiego (węg. Wesselényi-összeesküvés), do którego Zrinyi należał. Już podczas wyprawy na most Sulejmana dowódcy niemieccy próbowali plątać mu plany, a w 1664 roku Nikola zginął w podejrzany sposób na polowaniu, zabity podobno przez rannego dzika, a być może przez zabójcę, nasłanego przez cesarza Leopolda. Wioskę, w której zginął, Węgrzy nazwali Zrínyifalva.
Młodszy brat Nikoli kontynuował jego działalność polityczną, funkcyjną, a nawet przetłumaczył „Szigeti veszedelem” na język chorwacki. Petar IV. Zrinski (1621-71) ożenił się z Aną Katariną z Frankopanów. Było to zatem „małżeństwo” dwóch najpotężniejszych rodów chorwackich (jak w 1543 roku). Mieli sławną córkę Ilonę Zrínyi (Jelenę Zrinską), która wyszła za mąż za Franciszka I Rakoczego (węg. I. Rakoczi Ferenc), księcia Transylwanii, i na tym wygasło nazwisko słynnego rodu. Ilona, pochowana wraz z synem w katedrze św. Elżbiety w Koszycach, zajmuje w pamięci Węgrów zaszczytne miejsce, jako wielka patriotka i męczennica sprawy narodowej.
Owocem małżeństwa Ilony i Franciszka był Franciszek II Rakoczy (węg. II. Rákóczi Ferenc), książę Transylwanii, więziony przez Habsburgów w Wiener Neustadt i przywódca powstania z lat 1703–1711, silnie związany z Polską, szczególnie poprzez Elżbietę Sieniawską (żonę hetmana). To głównie ona pracowała nad wyniesieniem Rakoczego na polski tron, uniezależnienia jego węgierskiego władztwa od sułtanów i kolejnej unii polsko-węgierskiej. Szkoda, że była to tylko gra Piotra I Wielkiego w wojnie północnej przeciw Szwedom. Podręczniki o tym milczą, bo się nie stało, ale powinny uczyć o tym, że tak Polacy jak i Węgrzy tego chcieli.
KONKLUZJE
Zrinscy byli – jak to wynika z ich długich dziejów – patriotami węgierskimi, będąc też Chorwatami. Do XVIII wieku nie było w tym nic dziwnego, ale rozłączność narodowa, wynikająca z językowej odseparowała Chorwatów od Węgrów, pociągając za sobą skutki w postaci dzisiejszych granic państwowych. Jeden z najwybitniejszych węgierskich dramaturgów Mihály Vörösmarty w utworze, któremu nadał właśnie tytuł „Zrínyi” (1828 rok), zawarł jeden z największych problemów swej epoki – budzenie się nawet najmniej licznych narodowości w myśl filozofii Johanna Herdera, że odrębny język stanowi o odrębności narodowej. Dla Węgrów oznaczało to separację wielu, którzy przez blisko tysiąc lat utożsamiali się z Koroną Świętego Stefana. Zauważa etnograficzną samotność Węgrów w Europie i konkluduje: „Węgier patrzy na Zachód, a potem posępnym wzrokiem spogląda na Wschód; jest odizolowaną, pozbawioną braci gałęzią swojej rasy”.
Piotr Boroń
Zdjęcia: Wikimedia Commons