Słowo „Łączka” kojarzy się Polakom z ogromem komunistycznego bestialstwa i męczeństwa patriotów, którzy byli torturowani i mordowani przez zwyrodnialców. Na przestrzeni z górą tysiąca lat Węgrzy mieli z nami wiele podobieństw, a należy do nich też miejsce pochówku w Budapeszcie – jakże podobne do naszej „Łączki” – to „Kwatera numer 301”.
Pomnik ofiar represji w cmentarzu, autorstwa Györgya Jovánovicsa
ZARAZ PO WOJNIE
Wejście Sowietów na Węgry pod koniec II wojny światowej także teoretycznie polegało na „wyzwalaniu” spod „faszystowskiej okupacji” (de facto niemieckiej ewentualnie hitlerowskiej”). O ile jednak Polacy stawili opór państwowy na początku wojny, a w latach 1944-45 trudny do określenia, bo była to częściowo współpraca ze Związkiem Sowieckim, a z czasem coraz większy opór partyzancki, o tyle, w przypadku Węgrów, początek wojny polegał na obraniu opcji proniemieckiej, a potem zdecydowanie antysowieckiej. Stąd wejście Armii Czerwonej na Węgry obfitowało w oficjalne zabójstwa żołnierzy, broniących swej rodzinnej ziemi, a na ziemiach polskich były to bardziej skrywane morderstwa, choć ten sam czas obfitował w obu państwach, ogarniętych przez Sowietów w rabunki i ich samowole.
Opór Żołnierzy Niezłomnych w Polsce stopniowo gasł, a w 1956 roku wybuchł „poznański czerwiec” jako sprzeciw nie wiązany organizacyjnie z Rządem Rzeczpospolitej Polskiej na uchodźstwie. Powstanie węgierskie w 1956 roku także nie łączyło się organizacyjnie z węgierskimi władzami, choć jego cele były – jak w polityce przedwojennej – wyrazem walki o suwerenność. Można więc podsumować wydarzenia na Węgrzech i w Polsce jako drugi etap walki o wolność przeciw sowieckiemu okupantowi. Wynika z nich też jasno, że tak bardzo rozgłoszona destalinizacja miała swe granice w tam, gdzie była by mowa o suwerenności moskiewskich kolonii tak w formie samostanowienia o polityce zagranicznej (np. sojuszach) jak i prawie Polaków i Węgrów do wybierania sobie swych władz – nie, one miały mieć kremlowskie, kompradorskie mianowanie. I w obu państwach stało się tak samo , jak to wyraził brutalnie premier Józef Cyrankiewicz, że „każdemu, kto podniesie rękę na władzę, władza tę rękę odrąbie!”.
INTENSYFIKACJA OD 1948 ROKU?
Porachunki wojenne w ramach tzw. „umacniania władzy radzieckiej” na Węgrzech trwały od samego wkroczenia Sowietów, a oficjalne (bo wyrażające się w układzie parlamentarnym) przejęcie władzy przez komunistów w 1948 roku dało nowy impuls do mordów politycznych opozycjonistów. Kończył się zatem okres przejmowania władzy przez komunistów, a zaczął okres umacniania i ukorzeniania, przy którym rosyjscy funkcjonariusze odgrywali już mniejszą rolę, a coraz śmielej poczynali sobie węgierscy zdrajcy narodu. Do najgorszych szumowin dotarło, że wschodnia formacja zawładnie Węgrami na co najmniej kilkadziesiąt lat, więc można „załapać się” do władzy i czerpać z tego profity bez obawy, że zostanie się ukaranym przez sprawiedliwe rozliczenie.
Szczególnie czarną sławą okryło się wówczas więzienie przy ul. Kozma, w lewobrzeżnej części Budapesztu (na jego obrzeżach) w dzielnicy Köbánya (w Peszcie). Tu podejrzanych o wrogość do władz komunistycznych, ale także (co zapisane zostało wyraźnie w wyrokach) „sympatie do kapitalizmu” poniżano na wiele sposobów, torturowano fizycznie i psychicznie, osądzano i mordowano zarówno przez rozstrzeliwanie, jak i wieszanie, a nawet poprzez bicie na śmierć. To ważne, aby pamiętać, co wystarczyło, aby być śmiertelnie torturowanym, bo gdy dziś pojawiają się w publikacjach stwierdzenia o „zwykłej” wojnie domowej na Węgrzech i w Polsce, bywa, że autor zrównuje winy obu stron… To jednak nie była równorzędna walka, ale zbrodnicze polowanie przez funkcjonariuszy „aparatu bezpieczeństwa” przy pomocy oddziałów wojskowych na ludzi, którzy ukrywali się w lasach lub skrytkach. Ofiary były też zabierane ze swych domów rodzinnych. Po śmierci byli bezimiennie wrzucani do dołów, kopanych na śmietnisku przy cmentarzu. Tam też wywożono martwe zwierzęta z budapeszteńskiego ogrodu zoologicznego. Miejsca te były obserwowane w specjalnych akcjach przez funkcjonariuszy, w obawie, że ktoś udokumentuje ich zbrodnie lub choćby wykradnie ciała, by sporządzić męczennikom prawdziwe pogrzeby. Dziś to miejsce włączone już jest do tzw. Nowego Cmentarza (węg. Új köztemető) – jednej z największych nekropolii na świecie, tak że od głównego wejścia trzeba iść około trzech kilometrów do sławnej Kwatery 301.
W NASTĘPSTWIE POWSTANIA 1956 ROKU
Bohaterski zryw niepodległościowy Węgrów w 1956 roku zasługuje na to, by pamiętali o nim ludzie na całym świecie, a Polacy w szczególności powinni rozpoznać nazwiska tych naszych Bratanków, którzy walcząc o wolność, nawiązywali do przyjaźni z Polską. Pragnienie niepodległości zostało ukarane i przypieczętowane krwią nie tylko kilku tygodni walk na ulicach Budapesztu, ale także długą martyrologią powstańców pojmanych w walkach i wyszukanych wśród cywilów czasem nawet w kilka lat po ustaniu wystrzałów. I znów więzienie przy ul. Kozma zapełniło się Węgrami, których jedyną winą był patriotyzm. W przypadku Imrego Nagya (egzekucja 16 czerwca 1958 roku), Pála Malétera i Miklósa Gimesa władze komunistyczne zdecydowały, by po powieszeniu ich w wiezieniu przy ul. Kozma, pochować ich w samodzielnym grobie na dziedzińcu tegoż więzienia.
Widok parceli w 1988 roku, kiedy pielęgnowanie pamięci zmarłych było surowo zabronione
WALKA O PAMIĘĆ
Imre Molnár ujął tę tragedię, przypominającą polskie losy (publikując w „Biuletynie IPN” 10/2021) następująco: „Parcela 301 była więc ostro chroniona przed niechcianymi gośćmi przez milicjantów i ubeków, którzy nie tylko pałowali odwiedzających i konfiskowali ich aparaty fotograficzne, ale także zbierali pozostawione przez nich pomniki, krzyże i świeczniki. Obszar ten był w większości pokryty wysoką trawą i zaroślami. Lokalizację grobów wskazywały tylko smutne doły. Publiczne informacje o ich istnieniu mogły pojawić się jedynie w emigracyjnej prasie węgierskiej za granicą lub w Radiu Wolna Europa. Poufne informacje niektórych krewnych pochodziły od strażników więzienia przy ulicy Kozma, od tych, którzy brali udział w pochówku zwłok i przekazali dalej te informacje zwykle za dobre pieniądze. Krewni straconych byli stale nękani przez policję, jeśli potajemnie odwiedzali tu groby swoich bliskich.”
Jeszcze w 1988 roku grupa patriotów zrzeszonych w zespole artystycznym o nazwie „Inconnu” poważyła się usypać symboliczną mogiłę na Kwaterze 301, ale węgierscy milicjanci zburzyli ją. Próbę ponawiano kilkakrotnie. W 1989 roku nastąpiły jednak w całej Europie Środkowo-Wschodniej zmiany, w ramach których na budapeszteńskiej „Łączce” urządzono ponowny pogrzeb premiera Nagya z udziałem ćwierć miliona Węgrów 16 czerwca (a w niecały miesiąc później sądowa rehabilitacja). To także zmieniło los Kwatery 301, na której postawiono 301 symbolicznych oznaczeń grobów – około tylu bowiem naliczono pochowanych tam powstańców. Te oznaczenia są nawiązaniem do starych węgierskich mogił z Transylwanii – tzw. kopijników, bo przypominają włócznię wbitą w ziemię. Badania archeologiczne (rozpoczęte 29 marca 1989 roku) przeprowadzone zostały z pieczołowitością i zidentyfikowano wielu bohaterów. Należą do nich Géza Losonczy, József Szilágy, Péter Mansfeld, Ilonka Tóth, László Nickelsburg, Pál Maléter i Miklós Gimes – ofiary rozliczeń po 1956 roku, ale i ks. István Sándor (salezjanin), i młody István Pógyor, harcerz Chrześcijańskiego Związku Młodzieży – ofiary bezpieki. Wielu z nich miało (jak nasi oficerowie katyńscy) wyłamane w tył ręce i skrępowane stalowym drutem.
Kopijniki stawiane przez grupę Inconnu
Na wieść o odkryciach, wielu niepodległościowych kombatantów wyraziło pragnienie, aby po śmierci mogli być także pochowani przy towarzyszach broni. Tak się dzieje. 26 sierpnia 2021 roku pochowano jednego z najdłużej żyjących bohaterów powstania 1956 roku László Regéczy-Nagyego, skazanego w 1958 roku w procesie politycznym na piętnaście lat więzienia. Odsiedział pięć i został zwolniony dzięki usilnym staraniom Sekretarza Generalnego Organizacji Narodów Zjednoczonych U Thanta w 1963 roku.
POLSKI AKCENT KWATERY 301
To właśnie László Regéczy-Nagy jako przewodniczący Komitetu Sprawiedliwości Historycznej wystarał się, aby stanął tu pomnik, upamiętniający zrywy powstańcze 1956 roku na Węgrzech i w Polsce. Pomnik przedstawia ukrzyżowanego Chrystusa, czy też bardziej powieszonego, któremu obcięto ręce. Taki los spotkał jednego z węgierskich powstańców w 1956 roku. Umocniona przyjaźń polsko-węgierska w tamtym czasie potwierdziła staropolskie powiedzenie: prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. A najlepiej wyraziła to polonia.hu, cytując słowa, które padły przy pomniku: „Węgrzy w październiku 1956 roku byli sami, cała Europa milczała. Z jednym wyjątkiem: odruch solidarności wyszedł z Polski. Z Polski płynęło to co najcenniejszego może dać Przyjaciel – Przyjacielowi – Brat–Bratu – krew. Szacuje się, że spontaniczna pomoc Polaków dla ludności węgierskiej była znacznie większa od pomocy, jakiej udzieliły wówczas Stany Zjednoczone”.
Piotr Boroń
Zdjęcia: Wikimedia Commons, Vészi Ágnes/Fortepan