Nadszedł czas na zawarcie nowego przymierza. A nowe przymierze może być zawiązane tylko wtedy, gdy stare zostanie zerwane. Nadszedł czas, by Fidesz zakończył upokarzające układy z Europejską Partią Ludową. Partia ludowa już nie jest partią Helmuta Kohla.
Dzisiejszej partii ludowej nie można odróżnić ani od socjalistów, ani od liberałów. Mówią to samo i tak samo. Są gotowi do utworzenia wielkiej koalicji europejskiej.
Partia ludowa nie chroni już ani narodu, ani chrześcijaństwa, ani tradycyjnego modelu rodziny, ani też żadnej tradycji europejskiej, którą można by tak nazwać. Partia ludowa stała się obecnie służącą chorego liberalizmu. Czy to ze strachu, czy dla pieniędzy, czy z przekonania, czy z powodu agresywnej presji zachodniej prasy — to nieważne.
Liberalizm — który niegdyś był filozofią i ideologią obywateli, chcących stworzyć państwa narodowe — jest dziś niczym innym jak szkołą hien. I nie zwyczajnie tak jak niegdysiejsza „narodowa” demokracja oznaczała brak i zaprzeczenie tejże demokracji, ale znacznie głębiej. Liberalizm wypowiedział dziś wojnę wszystkim trzem kluczowym tożsamościom człowieka.
Wykorzenił tożsamość religijną Europejczyka, człowieka Zachodu, zlikwidował tożsamość narodową Europejczyka, człowieka Zachodu i szykuje się do zniszczenie tożsamości płciowej Europejczyka, człowieka Zachodu. Trzeba stawić temu czoła i musi to być powiedziane w pierwszej kolejności. Albowiem bez tych trzech tożsamości nie ma Europy, nie ma europejskiej kultury, nie ma europejskiej cywilizacji.
Partia ludowa wyparła się dziś spuścizny Helmuta Kohla, zamiast niej chce urzeczywistnić „społeczeństwo otwarte” George'a Sorosa, cokolwiek to oznacza.
Dziś pierwszy człowiek Europy jest marionetką w kryzysie mentalnym i moralnym, utrzymywaną przez Sorosa. Finansowo być może nie, ale w sensie duchowym na pewno. A teraz oto przywódca partii ludowej, Joseph Daul i Manfred Weber jasno określili, że popierają wyłącznie tę linię. Ultimatum Webera dowiodło, że negocjowanie nie ma sensu.
Przywódcy Europy, brukselscy czynownicy, najpóźniej po kryzysie z 2008 roku postanowili, by stworzyć Stany Zjednoczone Europy. Główną przeszkodą na tej drodze jest europejska tradycja narodowa, istnienie europejskich narodów. Tę przeszkodę należy zatem wyeliminować. Jak można wyeliminować narody?
Tak, że stworzymy społeczeństwa mieszane. Oprócz kryzysu demograficznego i sytuacji na rynku pracy, to właśnie oznacza naprawdę wspieranie migracji. To jest celem otwartego społeczeństwa Sorosa, a partia ludowa w sojuszu z liberałami i socjalistami podporządkowuje dzisiaj temu celowi wszystko. Ale z taką polityką nie wolno pertraktować. Fidesz nie może sobie pozwolić na to, aby brać udział w obowiązującym już w dzisiejszej partii ludowej sojuszu liberalno-socjalistycznym.
Wyobraźmy sobie, jak próbują narzucić naszej społeczności politycznej, aby nawiązała ugodę, powiedzmy z ludźmi Gyurcsanya. A przecież nie jest to przykład ekstremalny, Weber dopiero co wczoraj żądał i popierał tego rodzaju współpracę wyborczą w przypadku Polski. Fidesz nie może sobie pozwolić na rezygnację ze wszystkiego, o co walczył dotychczas.
Viktor Orbán, który i do tej pory stał w pierwszej linii walki o prawdziwą Europę, nie może teraz tej Europy i prawdziwych europejskich wartości zdradzić, po to, aby przypodobać się przeczącej samej sobie partii ludowej, i to tylko z powodu oburzającego ultimatum jej polityków , którzy odwrócili się od konserwatyzmu, od chrześcijaństwa i od dziedzictwa Kohla.
Partia ludowa wybrała socjalistów i liberałów, to im chce się przypodobać. Fideszowi pozostała jedna droga: to droga nowego przymierza. Niech Viktor Orbán i Fidesz opuszczą Europejską Partię Ludową i niech zawiążą przymierze z Matteo Salvinim, z austriacką Partią Wolności oraz z polską partią rządzącą! Leży to dziś w interesie Europy i Węgrów.
Nie ma na co dalej czekać — a mówiąc ściślej: nie wolno dalej czekać! W ten, i tylko w ten sposób można stanąć na czele walki z imigracją, obronić Europę narodów, a w niej i Węgry. Premier Węgier będzie musiał stanąć na czele tej walki. Wynika to z tego wszystkiego, co do tej pory reprezentował.