Po wojnach napoleońskich mocarstwa postanowiły ułożyć nowy europejski porządek i podzieliły się strefami wpływów podczas obrad Kongresu Wiedeńskiego. Utworzono wtedy Królestwo Polskie, państwo formalnie niepodległe, połączone unią personalną i sojuszem wojskowym z Imperium Rosyjskim. Akt utworzenie Królestwa był w pewnym sensie podważeniem wcześniejszych aktów rozbiorowych, które wymazywały Polskę z map Europy a zaborcy zobowiązywali się do zaniechania samego nawet użycia nazwy naszego kraju. Królestwo Polskie pod berłem rosyjskiego cara stanowiło jednak pewną namiastkę dawnej Rzeczypospolitej. Był polski rząd, polskie wojsko, polskie szkoły, zdawać by się mogło, że Polacy mieli wszytko to, o co bili się tak uparcie od lat 90 – tych XVIII wieku. Praktycznie od początku istnienia Królestwa spiskowali jednak i przygotowywali rewoltę, która wybuchła w nocy 29 listopada 1830 roku.
Dla czego tak się stało? Przyczyn wybuchu Powstania Listopadowego jest z całą pewnością wiele. Samo Królestwo było tylko małym państwem w Europie Środkowej, poza jego granicami pozostawała ogromna liczba ludzi czujących się Polakami a teraz zmuszonych do bycia poddanymi Habsburgów, Hohenzollernów czy Romanowych. W samym Królestwie nominalne swobody, większe niż te, które mieli poddani carów na terenie Rosji, nie były respektowane. Wielkie niezadowolenie i frustrację budziło w szeregach korpusu oficerskiego postępowanie Wielkiego Księcia Konstantego, dowódcy armii polskiej, który swoistym rozumieniem dyscypliny doprowadzał niejednokrotnie do samobójstw. W samej armii możliwości awansu były niewielkie, po wojnach napoleońskich pozostało wielu doświadczonych oficerów, etat wojsk królestwa w stanie pokojowym był niski i wynosił tylko dwie dywizje piechoty i dwie kawalerii w związku z tym większość młodych oficerów była zablokowana, bez możliwości zdobywania wyższych stanowisk.
Do Polski płynęły też prądy rewolucyjne z różnych stron, zarówno z Europy Zachodniej jak i z Rosji. Od lat 20 XIX wieku rozwijały się różne organizacje spiskowe w tym najbardziej znane Wolnomularstwo Narodowe, dążące do zmiany sytuacji Królestwa. Mieszały się w nich wątki społeczne, cywilizacyjne i polityczne. Tajne służby carskie tropiły spiskowców a sądy orzekały surowe kary, co prowadziło do eskalacji działań spiskowych. Na terenach graniczącej z Królestwem Litwy rozbite zostały studenckie stowarzyszenia Filomatów i Filaretów a procesy ich członków odbiły się w Warszawie głośnym echem. Powstanie Dekabrystów w Petersburgu, krwawo stłumione przez władze carskie, dawało Polakom nadzieję, że imperium Romanowów nie jest monolitem.
Trudno nie docenić wpływu literatury romantycznej na ówczesne nastroje polskiej inteligencji, szczególnie wpływu twórczości Adama Mickiewicza, który w 1822 wydając swój tomik „Ballady i romanse” zapoczątkował epokę romantyzmu w literaturze polskiej. Romantyzm w polskim wydaniu to zdecydowany prymat ducha nad materią, uczuć nad rozumem. Jest to sięgnięcie do idealizowanej siły „ludu” i młodości w opozycji do dawnej hierarchii i oświeceniowego kultu nauki. Romantyzm polski, jak chyba żaden inny, związał się silnie z aspiracjami niepodległościowymi Polaków. Czyn zbrojny, zryw powstańczy, nabierał szczególnego znaczenia. Pojęcie „romantycznego zrywu” zakorzeniło się od tego czasu na stałe w kulturze polskiej.
Latem 1830 roku wybuchła rewolucja w Belgii, przez całą zachodnią Europę przetaczały się rewolucyjne wstrząsy. Mocarstwa, stojące na straży ładu ustalonego na Kongresie Wiedeńskim gotowe były użyć siły, by utrzymać status quo. Armia Królestwa Polskiego jako część sił zbrojnych Imperium carów, szykowana była do wymarszu na Zachód, by u boku wojsk rosyjskich a być może też pruskich, walczyć z belgijskimi czy francuskimi powstańcami. Takie rozwiązanie zupełnie nie odpowiadało patriotycznie nastawionym Polakom, szczególnie młodzieży studenckiej i młodszym oficerom wojska. Wystarczył niewielki impuls, iskra rzucona na prochy, by poruszyć nastawioną rewolucyjnie młodzież.
Co ciekawe, starsi oficerowie, którzy mieli za sobą doświadczenia wojen napoleońskich, z wielką niechęcią patrzyli na jakąkolwiek możliwość rozpętania działań skierowanych przeciwko Rosji. Byli syci chwały, na ich piersiach dumnie błyszczały ordery polskie i francuskie, pamiętali również koszmar bezkresnych, ośnieżonych połaci Imperium carów. Z tragicznego odwrotu spod Moskwy wynieśli przeświadczenie, że Rosja jest jakimś Lewiatanem, który połyka godzące w niego armie. Lewiatanem, którego nie da się pokonać zbrojnie.
Wszystkie te czynniki w różnym stopniu wpłynęły na przebieg Nocy Listopadowej i wywołanego przez nią Powstania. Niewielka początkowo grupa spiskowców obejmowała podchorążych piechoty kierowanych przez porucznika Piotra Wysockiego oraz cywilów – głównie literatów i studentów warszawskich. Badania historyków wskazują, że plan spiskowców był stosunkowo prosty i obliczony na krótki czas. Chcieli porwać lub nawet zabić Wielkiego Księcia Konstantego, carskiego brata, wywołać ogólny bunt a potem… planów bardziej dalekosiężnych trudno się doszukać w działaniach młodych spiskowców, którzy nocą ruszyli 29 listopada 1830 roku do akcji.
Duch romantyzmu unosił się nad Powstaniem od początku. Plany spiskowców nie powiodły się – nie zdołali oni pochwycić wielkiego Księcia Konstantego, próby przeciągnięcia na swoją stronę generałów armii Królestwa kończyły się często tragicznymi scenami strzelania do dowódców usiłujących powstrzymać swoich podkomendnych. Czwarty Pułk Piechoty początkowo nie chciał wcale przyłączyć się do powstania. Wydawało się, że wszystko może znaleźć finał podobny, jak powstanie Dekabrystów w Rosji. Przekazanie broni z Arsenału cywilnym mieszkańcom Warszawy i kilka kolejnych godzin zmieniły wszystko. Warszawa stała się stolicą powstańczej Polski. Armia Królestwa przeszła w całości na stronę powstańców a oddziały takie jak 4 Pułk czy dywizjon żandarmerii konnej, które w Noc Listopadową gotowe były strzelać do podchorążych, dawały w późniejszych walkach dowody niezwykłego męstwa. Nad przebiegiem walk zdawał się jednak ciążyć duch konfliktu pomiędzy „starymi”, reprezentującymi chłodne, realistyczne podejście do rzeczywistości a „młodymi”, romantykami, rwącymi się do czynu. Morale początkowo było bardzo dobre, dowodzenie na szczeblach kompanii, batalionów i pułków – wzorowe wręcz. Gorzej przedstawiała się sprawa z dowódcami wyższego szczebla, którzy jak generał Józef Chłopicki od początku zdawali się nie wierzyć w możliwość pokonania Rosji.
Powstanie zakończyło się po kilku miesiącach przegraną, na zsyłkę trafiło tysiące Polaków. Jeszcze większa ich liczba powędrowała na Zachód jako fala Wielkiej Emigracji. Pamięć o romantycznym zrywie powstańczym była przez nich pielęgnowana i oddziaływała na polska kulturę przez cały wiek XIX i znaczna część XX. Poezja, muzyka, dramat i sztuki plastyczne a nawet rozumowanie w kategoriach politycznych pozostawały pod znaczącym wpływem zbiorowej świadomości o powstaniu.
Marcin Bąk