– W dzisiejszych czasach w Polsce często można przeczytać w prasie oskarżenia, że premier Węgier jest zwolennikiem czy wręcz sługą Putina. Znam Viktora Orbána jeszcze z czasów, gdy był studentem i zawsze ceniłem go jako polityka i antykomunistę. Broniłem jego rządów, ale jednocześnie nie rozumiem, dlaczego węgierska polityka zagraniczna wygląda teraz tak, jak wygląda. Niedawna wizyta [szefa węgierskiej dyplomacji – red.] na Białorusi była dla mnie haniebna. Jest mi strasznie ciężko, bo nie chciałbym wypowiadać się przeciwko mojemu własnemu narodowi, ale nie mogę się z tym zgadzać i bardzo mnie to boli – powiedział były ambasador Węgier w Polsce i uczestnik rewolucji 1956 roku Ákos Engelmayer podczas środowego panelu „Ludzie wolności w państwach postkomunistycznych w czasach próby odbudowy imperium rosyjskiego. Przesłanie Solidarności z dnia 8 września 1981”, zorganizowanego w ramach międzynarodowej konferencji Europa Karpat.
Moderatorem panelu była redaktor Maria Przełomiec. Fot. Łukasz Błasikiewicz/Kancelaria Sejmu
Uczestniczący w dyskusji doświadczeni bojownicy o wolność doszli do wniosku, że tylko rozpad Rosji może być drogą do demokracji. Niestety, nawet rozpad Rosji nie musi jednak oznaczać automatycznie demokratyzacji tego kraju.
– Jeżeli Putin przegra, daj Panie Boże, a Rosja choćby częściowo się rozpadnie, to (...) ktokolwiek go zastąpi, będzie nadal reprezentował ideę wielkiej Rosji. Tymczasem strach przed chaosem i przed bronią atomową, która będzie przecież w rękach następcy Putina, sprawią, że Zachód będzie robił wszystko, aby dogadać się z nową Rosją – ostrzegał dziś w Karpaczu były ambasador Węgier w Polsce.
Ambasador Ákos Engelmayer w Karpaczu. Fot. Maciej Kulczyński/PAP
Podczas panelu, który zgromadził wiele osób zasłużonych w walce z reżimem komunistycznym, Aleksander Podrabinek, rosyjski działacz na rzecz obrony praw człowieka, zwrócił uwagę, że wojna na Ukrainie pokazuje upadek imperialnej polityki Rosji. I zwrócił uwagę, że jedynym celem całej tej operacji jest niesienie ratunku dla obecnych elit na Kremlu. Wyraził też zdumienie faktem, że Zachód stosunkowo łagodnie zareagował na rosyjską agresję na Ukrainę. Przekonywał on także, że Rosjanie jako społeczeństwo wcale nie popierają tej wojny, ale nie sprzeciwiają się jej masowo m.in. ze strachu przed konsekwencjami takiego protestu.
(J)